poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Koncert Woodego

Konczy sie moj ostatni dzien w NY.Byl zdecydowanie wazny i szczegolny.Bylem w muzeum Indian,plynalem promem na State Island,chodzilem po Chelsea i central parku ale to wszystko bylo niczym w porownaniu z koncertem Woodego Allena i jego grupy jazzowej.Dla mnie ten rezyser i aktor to po De Niro najwazniejsza postac ze swiata filmowego z Ameryki.Brak wlasciwych slow na opisanie mojego stanu,kiedy zobaczylem na zywo ulubionego rezysera.Robilem mu zdjecia,wysluchalem jego koncertu,jasna cholera czuje sie szczesliwy.Pieknie koncze swoja przygode z USA.Za kilka h lece do Chicago

2 statuly wolnosci i to zywe

WOODY ALLEN-bylem na koncercie

Sila narodu od swieta

Amerykanie jak chyba zaden inny narod w obliczu jakiegos patetycznego swieta badz zagrozenia potrafia sie zjednoczyc.Ze lza w oku spogladaja wtedy na swoje dumne wielogwiazdkowe i paskowe flagi gotowi do reakcji.Zdecydowanie kochaja swoj kraj.

Tysiace barow,dziesiatki kuchni

Nowojorczycy jak nikt inni potrafia korzystac z dobrodziejstw wynikajacych z obecnosci imigrantow.Kuchnie narodowe bo to mam na mysli opanowaly to miasto.Niepodzielnie kroluje wloska na poly z amerykanska (burgery,bufflo wings).RAjem dla smakoszy okazuje sie Chinatown."Skosy" moze nie potrafia wytfornie przyrzadzac dan natomiast maja ich cale dziesiatki.Ja upodobalem sobie owoce morza i to na wiele sposobow.Nie brak na miescie,zwlaszcza przy duzych ulicach malych budek serwujacych hot-doga czy niewielki arabski szaszlyk.Jest kilka restauracji ktore sa slynne z jakis potraw i wieczorami przed lokalem czeka dluga kolejka glodomorow.Na Brooklynie pod slynnym mostem brooklynskim jest ponoc najlepsza pizza w miescie.Robiac nocne zdjecia Manchattanu przypadkiem tam zawedrowalem.Na zewnatrz restauracji stala kolejka ludzi dluga na 40 m.Jedzenie tam musi byc naprawde niesamowite skoro ludzie czekaja tak dlugo na stolik.Pedze zaraz zobaczyc gielde nowojorska,niedaleko niej meksykanie prowadza tani bar wiec na sniadanie zjem veggi taco za 2.5 dolca.Jedno jest pewne ludzie tu lubia i potrafia zjesc dobrze i ciekawie.

niedziela, 20 kwietnia 2008

NY NY NY NY NY NY NY

Jutro moj ostatni dzien w tym jedynym w swoim rodzaju miescie.Zobaczylem wiele ale to i tak malo w skali miasta.POdoba mi sie na Chinatown i Harlemie.To bardzo narodowe dzielnice gdzie ulice tetnia zyciem.Na Harlemie poznalem Murzyna,ktory w budce telefonicznej trzymal nielegalne papierosy i twierdzil,ze to jego biuro.NY troche mnie przytloczyl swoim ogromem,rozmaitoscia wszystkiego i oczywiscie legenda miasta ktore nigdy nie zasypia,miasta wielu filmow,miasta wszystkich kultur ,ludzi i kuchni.To specyficzne miasto nie tylko w skali USA.Jutro koncze przygode z tym molochem i bedzie to najwazniejszy dzien.Wieczorem bowiem bede staral sie zobaczyc Woodego Allena a jak dobrze bedzie to poslucham jak koncertuje ze swoja grupa jazzowa.Takich miast jak NY nie da sie rzeczowo opisac to trzeba przezyc i zobaczyc samemu.Moj swiat po USA nigdy nie bedzie juz taki sam.Chocby filmy amerykanskie ktore teraz bede ogladal pasjami beda wydawaly sie takie znajome.

Jestem zmeczony na wakacjach

Pobyt w NY uswiadomil mnie,ze jestem wyczerpany,energetycznie wypompowany.ZAsypiam zmeczony i wstaje zmeczony.Narzucilem sobie zbyt intensywne tempo i zbieram tego plony.Prawdopodobnie poczawszy od Meksyku gdzie zaczalem codziennie zmieniac miejsce pobytu zaczalem sie eksploatowac ponad miare.Nie moglem sie powstrzymac, chcialem jak najwiecej poznac i doswiadczyc w Meksyku i USA.Tyle sie dzialo,dziesiatki poznanych ludzi tysiace kilometrow.To musialo sie odbic na mojej kondycji.ALE WARTO BYLO.Czasem zimno,czasem glodno,nieraz strasznie.Wiem ,ze bylo warto sie poswiecac.Zobaczylem niesamowite miejsca.W Montanie brodzac po kolana w sniegu bieglem za stadem bizonow,w Tacomie goscilem w spelunie jak z filmu,w San Francisco przeszedlem Golden Gate,na meksykanskim oceanie dotykalem i fotografowalem wieloryby,zuylem 2 dni z Indianami Seri na pustyni Sonora,poznalem orginalne meksykanskie jedzenie,W LAs Vegas gralem w kasynie w najwiekszym hotelu swiata (5000 pokoi),W Arizonie zszedlem na dno KAnionu Kolorado i 2 dni spedzilem w rezerwacie indian Navajo,widzialem najwyzsze budynki swiata w Chicago i NY,moczylem nogi w 2 oceanach.TAk naprawde to nie jest wyjazd mojego zycia ale z pewnoscia bardzo wazna wyprawa na ktorej staralem sie pogodzic z nowym stanem rzeczy.Po powrocie czeka mnie nielatwy okres.Pierwszy raz po 7 latach znow musze znalezc jakas prace,znalezc dla siebie nowe miejsce we Wroclawiu,ponownie sie jakos odnalezc.Czuje potrzebe zaglebienia sie w swiecie filmu i w ta strone chyba pojde szukajac nowej pracy.
Nie zobaczylbym tego wszystkiego gdyby nie pomoc Jedrka,Jensa,Joann,Szczerby i Parycji za co jestem im wdzieczny.

Biegacze na moscie


Juz wiem ,ze most brooklynski jest piekny z tymi swoimi linami i kamiennymi pylonami

Ostateczna trasa podrozy


Jeszcze nie liczylem przejechanych km.Wiewm jedno bylo ich wiele.Byc moze nie widzialem wielu ciekawych miejsc ale to co udalo sie zwiedzic jest juz moje.

Obrazek Warhola w Metropolitan Museum


O dziwo bilet do majwiekszego muzeum swiata kosztuje osobe dorosla 20 dolcow.Wystarczy jednak powiedziec ze dysponuje sie ograniczonymi zasobami gotowki i za 5 dolcow moga wejsc 2 osoby.Mozna zaplacic mniej niz widnieje na cenniku.I love NY

Wysokosciowce


Niesmialo z tylu wystaje empire state bulding w tej chwili najwyzszy bud NY.Postawiono go ekspresowo na poczatku 30 lat.Nie podoba mi sie wole chryslera z jego chromowanymi elementami

sobota, 19 kwietnia 2008

Znow Harlem


Do cholery ta dzielnica cos w sobie ma dlatego tam po 2 dniach wrocilem.Wyglada jak z gangsterskich filmow.ZAniedbana dzielnia pulsujaca zyciem ulicznym no i bialego trudno tam spotkac

Pysznosci z nowoyorskiego Chinatown


Trafilem do lokalu gdzie mozna bylo samemu wybrac skladniki zupu.Wybralem jakies zielsko,tofu i osmiornice.No i nauczylem sie jesc paleczkami.FAcet obok mnie siorbal,ze az stol sie trzasl

Polacy sa wszedzie


Przyjazd papieza do NY wyciagnal Polakow z Greenpointu na 5 aleje

Most brooklynsky noca


Wieczorny widok z mostu zapada w pamieci

czwartek, 17 kwietnia 2008

Dobytek na 8 kolach


W NY niektorzy sa wlascicielami ponad 80 pietrowych wiezowcow a inni dobytek wioza na 8 kolach

Llluuuuuuuuuulllllllll-wszechobecny dzwiek

DZwiek wyjacych policyjnych czy strazackich syren bedzie mi zawsze przypominal NY.Jest tak popularny jak smak mielonki z burgera w Mc Donaldzie czy aromat kawy parzonej w starback cafe.Zwlaszcza na Manchattanie lubi sie cos dziac a to sie kolorowi strzelaja a to jakas staruszka Smith zapomniala wylaczyc ogien pod garnkiem z kremowa zupa z selera.Auta mundurowych jezdza pospiesznie na miejsca tragedii.Swoja droga fajnie jest pewnie byc kierowca takiej strazackiej ciezarowki.Jest sie wtedy panem jezdni,bogiem zakretow,demonem szybkosci a nierzadko gwarantem zycia.Nawet teraz na srodkowym Queensie slysze w srodku nocy (2.23) te sygnaly,znaczy ze cos sie dzieje.Czesc miasta nie zasypia w ta gleboka kwietniowa noc.

Stolica Swiata wciaz terra incognita

2 dni intensywnego biegania po NY,a ja mam wrazenie,ze coraz bardziej nie znam tego miasta.Do cholery juz teraz wiem,ze pewnie najczesciej nieswiadomie pomine wiele istotnych miejsc i juz jestem zly.NAjchetniej sklonowal bym sie (choc kosciol tego nie popiera) i zwiedzal z podwojona,potrojona sila.Kazdy nie znajacy miasta ma w glowie pewien stereotyp NY;zolte taksowki,bajecznie oswietlony Times Square,statue wolnosci i wysokosciowce.To wszystko tam oczywiscie jest,wszystko trzeba zobaczyc i porownac ze swoim wczesniejszym wyobrazeniem.Ja myslalem np.ze Empire State Bulding jest ladniejszy.Kilka h temu spacerowalem,a wlasciwie przeciskalem sie przez Times Square.To tu koncentruje sie najwiekszy ruch uliczny.Ludzie nie mieszczac sie na chodnikach wychodza na ulice.Reklamy jak wsciekle pulsuja na okolo.
5 aleja no tak tu juz szyk,exclusiv i moda oraz wielki pieniadz.Sklepy o jakich marza nie tylko polskie modnisie jednak tu trzeba miec gleboki piterek.Koszuleczka od Prady lub Bulgari za 3000 bugsow czemu nie to tylko 1,5 miesiaca stania za lada w polskiej piekarnii na Greenpoincie.Tu lubia przechadzac sie szykowne babki prowadzac na smyczy modnego mini pieska z pomarszczona geba a w rece trzymac wiele papierowych torebeczek z nazwami firm.Chinatown (gdzie jadam) to juz inna bajka.To kraina niskich cen,kolorow,chinskich niezrozumialych znakow.Chinczycy stworzyli tu mozolnie fragment Chin.RZadko opuszczaja ten bezpieczny azyl.To bardzo zgrane spoleczenstwo,sami ze soba czuja sie najlepiej a obcy sa co najwyzej tolerowani.To czego mozna im zazdroscic to kooperacji i pracowitosci.
Greenpoint od ktorego dzis zaczalem to sprawa problematyczna.Mieszkaja tam bowiem rodacy i nie godzi sie oczerniac ich dzielnice.A jednak maja tam syf.Nie wystarczy nazwac kwiaciarni "Honoratka" czy piekarni "Nowa Warszawa" by bylo pieknie i bajkowo.Zamiast "nowej Warszawy" jest tam stary grajdol tak dobrze znany z dalekiego zamorskiego kraju.
New York,New York spiewal kiedys Frank Sinatra zapewne bedac pod wrazeniem tego miasta.Ja tez jestem ale towarzyszy mi obawa,ze nie zdaze poznac i oswoic sie z jego atmosfera a szkoda bo to miasto jedyne w swoim rodzaju.

Czarrno na bialym czyli Harlem za dnia

Odradzano mi wizyte na Harlemie-murzynskiej dzielnicy na N Manchattanie.A dla mnie taka spiewka brzmi odwrotnie wlasnie jak zaproszenie,totez tam wlasnie pojechalem.FAkt faktem na poczatku czulem sie jak kawalek bialej sloniny rzucony w morze czarnej smoly.Szybko sie przekonalem,ze nikt mi nie ucina glowy,nie przystawia gloca do potylicy, ba nikt mnie nie zaczepia (jak to bywalo w Las Vegas).Gdy okazalo sie ,ze moje zycie dalej trwa zaczalem szukac legendarnego Apollo Teatre.To wlasnie tu przez ostatnie kilkadziesiat lat goscilo wiele wspanialych "czarnych"glosow.Dosc wspomniec A.Franklyn, Koko Taylor,James Brown.Dla ciemnoskorych to miejsce kultu ich swiatynia kultury,miejsce podkreslajace tozsamosc.Spacerowalem po dosc zaniedbanych ulicach i przygladalem sie tubylcom,ich wylewnej ekspresji,dziwnym strojom.To wlasnie tu na Harlemie bije czarne serce Nowego Yorku a grwarne ulice pulsuja zyciem.Przy ulicy znalazlem stoiska z koszulkami ze zdjeciami ich slaw.Z jednych groznie spogladala twarz Casiusa Claya vel Muchammed Ali i Micka Tysona na innych byl sportretowany Gray,Malcolm X,Black Panters,Martin L.King czy chocby Chuck D-lider Public Enemy.To ludzie z ktorych czarni sa dumni.Jutro ciag dalszy czarnej przygody,jade na Bronx gdzie 30 lat temu zaczynal melorecytowac Grandmaster Flash czy Africa Bambbata i po raz kolejny odwiedze Harlem

Jeden jedyny Apollo Teatre


KAzdy,ktoremu nie obce sa brzmienia "czarnej" muzyki zna to miejsce.Mury teatru goscily niejedna slawe (bynajmniej nie polska piosenkarke Slawe Przybylska)

środa, 16 kwietnia 2008

Wielki biznes na wall steet

W metrze

To najlepszy sposob by przemieszczac sie po tym wielkim miescie.Jest to tez doskonala okazja by obserwowac mieszkancow.A mozna tam znalezc ludzi z kazdym odcieniem skory.Wielkich,malych,grubych,chudych,wszystkich.Nikogo tam nie dziwia osobliwe stroje,nie budzi uwagi facet ktory zamiast wlosow ma wielkiego dreda czy babka ,ktora sobie spiewa sama dla siebie bo ma na to ochote.
Wielu stoi czy siedzi w odretwieniu czekajac na swoja stacje.CZesto tez czytaja,rozwiazuja jakies rebusy,bawia sie telefonami.Jest tam caly przekroj spoleczenstwa NY.Stacje zdaja sie zaniedbane a miedzy torami sa smieci i czasem przebiegnie szczur

W stolicy swiata

Z Nowym Jorkiem to mam pewien klopot podobnie jak mialem z Wielkim Kanionem.Brak w moim zasobie slow odpowiednich okreslen do opisu.To miasto inne niz wszystkie widziane do tej pory.Widzialem dzis kawalek Manchatanu a i tak przeszedlem wiele kilometrow.Miasto to ma w sobie wszystko tylko nie stare zabytki.TA atmosfera,setki ludzi na Brodwayu,te metalowe schody przeciwpozarowe,parki,budynki.Tu mozna zobaczyc i znalezc wiele.Towarzyszyla mi obawa czy czegos istotnego i ciekawego w swojej wedrowce nie pomijam.NA ulicach widzialem stroje i buty jakie za kilka miesiecy beda nosic strojnisie i przerosniete lolity na ulicy swidnickiej we Wroclawiu.NY jest zarzewiem wielu rzeczy.Tu biora poczatek mody na cokolwiek.Tu dzialaja wielcy tego swiata.Do okola wyczuwa sie energie.Dla mnie to miasto sentymentalne.Tu dzieje sie akcja wielu dobrych filmow (np wiekszosci Woodego Allena).Jestem przejety i skolowany gdy tak wedruje ulicami tak dobrze znanymi z TV.Tu Carnegii HAll,tam Empire State Bulding,Medisson Square Garden,Wall Street.To dziwne przezycie tym bardziej,ze kilka dni temu chodzilem po jakis pustkowiach w Newadzie czy Utah,gdzie nawet kojoty rzadko zagladaja.
Swoja wedrowke zaczalem od mostu brooklynskiego.Wielkie kamienne pylony i kilometry wiszacych lin.Piekna konstrukcja prawie 3 razy starsza niz palac kultury w Warszawie.
Wielu jest tam turystow oraz amatorow biegania z ipodami w uszach.Brodwayem dotarlem na ground zero.To przedziwne uczucie znalezc sie kolo miejsca gdzie w niedlugim czasie czesto w meczarniach zginelo 3 tys.ludzi.Do teraz jest to wielka dziura w ziemi.Grupki robotnikow odlewaja z betonu jakies fundamenty.Ma tu powstac wiezowiec freedom tower.Do dzis myslalem ,ze wall street jest dluga ulica.Po chodnikach chodza ludzie interesu zalatwiajac przez telefony swoje kontrakty.NA glownej ulicy Brodway mozna zobaczyc kazda nacje swiata.Nawet nie zauwazylem siedy sie sciemnilo.Dzien postanowilem zakonczyc sentymentalnie.Pojechalem w okolice central parku na miejsce gdzie zastrzelono Johna Lenona.Zginal przed wejsciem do ekskluzywnego hotelu ot tak na chodniku.Potem poszedlem do ciemnego juz parku obserwowac grupe bezdomnych.
Jutro dzien zaczne od Jackowa -polskiej dzielnicy

Pomnik ku czci Johna Lenona


Bylem dzis w miejscu gdzie prawie 30 lat teku jakis swirus zastrzelil Johna Lenona.Kawalek dalej w central parku jest tablica jemu poswiecona

Miejsce po WTC


Tu w krotkim czasie zginelo 3000 ludzi

Zoltek na Brooklyn Bridge-NY

Smutna lista


Lista strazakow i policjantow,ktorzy stracili zycie pod gruzami WTC

W stolicy swiata

Wczoraj wieczorem przyjechalem do Nowego Yorku.Stacja kolei jest na Srodkowym Manchattanie,wiec pierwsze co to poszedlem zobaczyc slynny Brodway.Nastal nowy dzien zaraz biegne zwiedzac,podziwiac,fotografowac.Widzialem wszystkie duze miasta w USA.To jest inne.Juz wczoraj na ulicach czulem wielka energie i potencjal.Nie wiem jak sie zabrac do tego miasta,od czego zaczac.Tu jest tyle niesamowitych miejsc,ze nie wiem od czego zaczac,obawiam sie by czegos nie pominac.Tyle ulubionych filmow tu krecili.Moze uda sie zobaczyc Woodego Allena lub chociac Jesice Albe gdzies na 5 alei.Moj zmysl podroznika wysiada przy potedze takiego miasta.Biore sie zatem w garsc i jade zwiedzac.

Indianski posilek-wyborny

Mloda Indianka w Santa Fe

Jedrek mial racje


Moj niepokorny przyjaciel Jedrek mial racje.Prawdziwa (krajobrazy,klimat) Ameryka zaczyna sie na zachod od Poludniowej Dakoty i Kansas.To widok z pociagu gdzies w stanie Colorado

Chicagowskie downtown-widok z 300 m Hancok Center

Muzyk.Gralem z nim na stacji kolejki (harmonijka) muzyke zwana tu bluegrass

Lemy w Nowym Meksyku

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Wielkie Murzynki maja glos

Wyladowalem wlasnie znow w Chicago,za kilka godzin jade do Nowego Yorku.Ostatnia dobe spedzilem w pociagu.Wlasnie tam potwierdzila sie moja obserwaca,ze wielkie tluste murzynki z ochydnie wielka dupa maja za to piekny mocny glos.TA regula czesto sie potwierdza.Moze dlatego czesto spiewaja w chorkach wielkich gwiazd a i same sa dobrymi solistkami jak Koko Taylor czy Arleta Franklyn

niedziela, 13 kwietnia 2008

Flagstaff i Santa Fe

Ostatnie 2 dni poswiecilem na zwiedzenie 2 niesamowitych starych amerykanskich miasteczek.Flagstapff w Arizonie ma wiele budynkow z przelomu XIX i XX wieku i niesamowita ilosc galerii jak na 60 tys miasteczko.Wiele sie tam dzieje.Na wernisazu fotografii najadlem sie serow.Na jakims placyku kilku facetow z klubu astronomicznego wystawilo w nocy teleskopy,mozna bylo obserwowac z nimi niebo.Santa Fe w Nowym Meksyku (500 km od Flagstapff) jest niesamowite pod wzgledem architektury.Budynki sa postawione w stylu pueblo-adobe.Jest tu najstarszy koscioli dom w USA (400lat).Dla kontrastu za 3 dni bede w stolicy swiata Nowym Jorku,ktory ponoc jest szalony-sie zobaczy czy tak jest w istocie

Skaly w Arizonie

Seks w takim miejscu musi byc niesamowity-Arizona

W Las Vegas ogladalem show na najwiekszym telebimie na swiecie

Kopia SL w Las Vegas

Odwazny w Las Vegas

Las Vegas-Luksor moj ulubiony hotel-kasyno

Najstarszy dom w USA w Santa Fe w stanie Nowy Meksyk

86 letnia Indianka Navajo

Indianin Navajo


Westernowe krajobrazy Arizony


Fantastyczne skaly znane z wielu filmow

Najpiekniejsza droga

Polnocna Arizona,rejon rezerwatu Indian Navajo.Na 1 planie auto,ktorym jezdzilem tydzien 38 letni chewrolet

Wnetrze chaty hogan

Wieczorem na piecyku ugotowalismy znakomita kolacje

Hogan


Na 1 planie nasze auto i ziemianka ,w ktorej spedzilem noc z Jensem.To tradycyjny dom z gliny i drewna Indian Navajo

piątek, 11 kwietnia 2008

Fast foody i rezultaty jedzenia

Fast foody w Ameryce jak bakterie sa wszedzie.Trudno czasem znalezc inna restauracyjke,czy bar z jedzeniem.Sieci z podlym jedzeniem opanowaly ten wielki kraj.Mc donaldy i jego nasladowcy:Wensdy's,Arby's,Jack in the box,Burger King,Dannys zarabiaja na sprzedazy roznych warjacji burgerow,frytek i wielkich kubelkow z napojami gazowanymi.Czasem i ja musialem z braku laku przekroczyc prog tych lokali.Amerykanie lubia taka kuchnie wiec jedza ,tyja i przerazaja swoimi rozmiarami.Nauczcie sie kurwa jesc wiecej salatek scierwojady!!!

Echieche znaczy dziekuje

"Echieche" to jedno z nielicznych slow w jezyku Indian Navajo,ktorego sie nauczylem.Po prostu te wyrazy sa trudne do zapamietania.Indianie rozmawiaja miedzy soba w ojczystych jezykach ale znaja angielski.Bledne bylo moje wczesniejsze przypuszczenie,ze Indianie nic nie robia w rezerwatach tylko alkoholizuja sie.Blad.Oni tu normalnie zyja.Fakt,ze nie nosza juz przepasek biodrowych ani pior we wlosach.Jezdza zwyklymi picupami,jedza burgery,pija pepsi mieszkaja w zwyklych domkach z dykty,nosza okulary przeciwsloneczne i lubia dolary.Jednak sa wciaz Indianami,potomkami ludzi przybylych tu 30 tys.lat temu przez Ciesnine Beringa,ludzmi,ktorzy kochaja przestrzen,konie i swobode.Poznalem ich,rozmawialem z nimi,jadlem ich dania , fotografowalem ich i jestem z tego dumny bo musze dodac,ze pomino ciezkiego zycia to dumni ludzie.

Indianie Navajo i ich piekne gory

2 dni temu po nocy spedzonej na jakims dziwnym rancho w stanie Utah wybralem sie z Jensem do rezerwatu Indian Nahajo.Musze dodac,ze w nocy na video ogladalem (Jens wtedy spal) Requiem for dream,film ten poruszym nie poteznie (znalem wczesniej soundtrack).W polnocnej Arizonie wszedzie byli Indianie.W sklepach,na stacjach benzynowych.Zdaje sie,ze w rezerwatach moga mieszkac tylko rdzenni mieszkancy Ameryki.Sympatycznie bylo spojrzec im w twarz.FAktycznie ich skora ma odcien ciemnego brazu.Po 17 wjechalismy do cudownego Navajo Monumeny Valley (niestety nie moge chwilowo wrzucic zdjec),obszarem znanym z wielu westernow.Monumentalne wieze z czerwonego piaskowca strzelaja w niebo na 200-300 metrow.I tu znow mam problem ,bo nie da sie opisac wiarygodnie tak wspanialych widokow.Znalezlismy slynna droge,prosta jak mysli analfabety.Tuz przed zachodem Slonca kolory zmienialy sie jak w kalejdoskopie z minute na minute skaly mialy inne kolory.Uffffffffff cos niesamowitego.Nocleg znalezlismy oczywiscie u Indian,zamieszkalismy w tradycyjnej chacie z drewna i blota-hogan.W srodku byly 2 materace,stol,w centrum stal piec,i baniak z woda do mycia i picia.Kolacje ugotowalismy na piecyku (kukurydza,zupa pieczarkowa,makaron).Do dyspozycji mielismy lampe naftowa.W mrozna noc przypaletal sie jakis pies,ktorego nakarmilem.
Do okola hoganu byly potezne pionowe skaly.Noc uplynela spokojnie,rano bylo troche zimno (w nocy spadlo troche sniegu) i trzeba bylo napalic w piecu.Po malej sesji fotograficznej naszych gospodarzy pojechalismy do parku narodowego.Znow problem nie da sie opisac uroku tego miejsca.Z pustynnego obszaru strzelaly pionowo czerwone skaly.Sporo czasu spedzilismy z Indianami,ktorzy trzymali konie dla turystow,troche ich fotografowalem.Wieczorem bladzac po bezdrozach Arizony wrocilismy do Flagstapff.To byly zdecydowanie niesamowite 2 dni z Indianami i tymi widokami.

Turystyka bez kompromisow

Wielu znajomych dziwi sie jak moge w tak malo komfortowych warunkach zyc i podrozowac.Odpowiedz jest prosta.Wiele tych niesamowitych miejsc ktore widzialem na calym swiecie wymaga poswiecen i wyrzeczen.Ale zdecydowanie warto.Nie ukrywam,ze widzialem miejsca i to niemalo(cholera ale kjestem nieskromny) o jakich inni marza przez cale zycie (np.swiatynie Ankhoru,syberyjskie bezdroza,Wielki Kanion,plaze Meksyku,Himalaje) by tam dotrzec czesto niedojadalem,niedosypialem,wiele razy dokuczal mi chlod czy upal,oszukiwano mnie,tracilem sily i wiare,spalem byle gdzie,bylem brudny i smierdzacy.Moim celem nie jest bytowanie w eleganckoch hotelach (turystyczne getta) i korzystanie ze szwedzkich stolow i ogladanie nudnych zabytkow.Istotne jest podrozowanie samo w sobie,zmiana miejsc,poznawanie nowych orginalnych ludzi,jadanie w kameralnych nieturystycznych barach,goszczenie w domach autochtonow ogladanie widokow,ktore zostaja w pamieci na cale zycie.Puki mam jeszcze ambicje i sily moja noga nie powstanie na riwierze tunezyjskiej,na plazach Costa Brava czy Miedzyzdroi.Po prostu szkoda pieniedzy.Po niesamowitym czasie spedzonym w Arizonie i Utah zbieram sily na Nowy Jork z jego setkami galerii,Manchatanem i Harlemem (odwiedze kolebke hip-hopu) .Mam wrazenie,ze z kazdego kraju cos zostaje wewnatrz mnie,fragment kultury i zachowan zapisuje sie w moim umysle.Nie tylko nosze nakrycia glowy kupione w danych miejscach,te miejsca zyja we mnie.

THANK YOU JENS

JENS THANK YOU SO MUCH FOR OUR TRIP,FOR FUNNY CONVERSATION AND FOR YOUR FANTASTIC CAR.YOU KNOW I WAITING FOR YOU IN POLAND (FREE ACOMODATION AND DELICIOUS POLISH FOOD).HAVE A GOOD TRIP AND ENJOY YOUR FREE TIME.
Godzine temu po tygodniu wspolnego podrozowania rozstalem sie z Jensem.Pojechal do Las Vegas.Ja dzis jade w innym kierunku do Santa Fe.JAkos sie zbratalismy i odwiedzilismy wiele niesamowitych miejsc:jezioro kolo Las Vegas,dno Kanionu Kolorado,rezerwaty indian,pustkowia Arizony i Nevady.Jego 38 letni chewrolet de ville budzil respekt i szacunek.Wielu Amerykanow zaczepialo nas z powodu samochodu.Znow jestem sam ale to i dobrze bo lubie czasem zmagac sie sam ze soba.

Amerykanie to patrioci

Z cala pewnoscia Amerykanie to patrioci i kochaja swoje USA moze dlatego,ze znaja tylko swoj kraj.Sa przekonani,ze to centrum swiata.No czasem wiedza gdzie jest Irak bo wlasnie walczy tam ich syn,stryj czy kuzyn.Nieustannie pytam o Polske,gdzie ona jest i wciaz widze konsternacje na twarzach Amerykanow.Wiekszosc oczywiscie wie,ze jest za oceanem.Wielu myli Poland-Holand-Poland myslac,ze to jedno panstwo.
Wszedzie dumnie powiewaja amerykanskie flagi.Widzialem je nawet na grobach (oczywiscie w wersji mini).Wczoraj wrocilem z rezerwatu indian,gdzie taka flaga wisiala nad indianska restauracja.W LAs Vegas przy replice state of liberty co jakis czas z glosnikow odtwarzany jest hymn tego wielkiego panstwa.Przechodnie dumnie preza piers slyszac ta melodie.God bless America

środa, 9 kwietnia 2008

Skaly gdzies w Utah


milisc do koni zaszczepila we mnie pewna osoba

Joan i jej country

Rano zrobilem Joan mala sesje foto.Byla zadowolona jak cholera

Joan i jej country

Rano zrobilem Joan mala sesje foto.Byla zadowolona jak cholera

wtorek, 8 kwietnia 2008

Droga gdzies w Arizonie


Joan i krater


Moja tymczasowa towarzyszka podrozy Joan z San Jose i wielki krater po meteorycie.Bilet kosztowal 15 dolcow ale warto bylo.Wielka dziura w ziemi od 50 tys lat urozmaica wyschniete obszary Arizony.Joan jest sympatyczna choc przewrazliwiona na punkcie zapachow

Domy Indian Hopi w Arizonie


Daleko od domu-refleksja

W Stanach jestem juz 1,5 miesiaca,poznalem je calkiem niezle a jeszcze wiele mnie czeka niespodzianek.Juz prawie miesiac nie rozmawialem w ojczystym jezyku i czuje sie jakos dziwnie.Natomiast coraz bardziej rozumiem Amerykanow i zaczalem uzywac ich gwary.Niedawno odkrylem w sobie,ze nie brakuje mi tego calego polskiego balaganu i szumu medialnego.Wlasciwie to obchodzi mnie tylko tutaj stan zdrowia rodziny.Nie wiem nawet czy zyje premier Tusk,czy Kaczynscy sa wciaz podobni do siebie, kto wygral taniec z gwiazdami na lodzie czy zakwitly juz krokusy w ogrodzie botanicznym.Polska z jej zaletami i wadami jest gdzies daleko,niewazna,troche zapomniana.To dobrze bo tym lepiej wchlaniam i poznaje obca kulture,nawyki i diete.Poznaje ludzi z calego swiata ale nierzadko brakuje mi tej garstki bliskich znajomych.W takich to chwilach daleko od wszystkiego znajomego docenia sie zalety dlugoletnich znajomosci.Musze chyba konczyc bo zaraz Joan zabierze mi swojego laptopa.

Krater ,Hopi i zmiana auta

Rano okazalo sie,ze auto Jensa nie chce ruszyc.Nie bylo energii w akumlatorze.NA szczescie dzien wczesniej poznalismy Amerykanke azjatyckiego pochodzenia.Zabralem sie z nia jej toyota.Z Flagstapff dotarlismy do najwiekszego na swiecie krateru po meteorycie.Mial ponad 200 m glebokosci.Kolejnym celem byl rezerwat Indian Hopi.Krajobrazy tej czesci Arizony sa jakby zywcem wyjete z filmow sf.Ksiezycowy krajobraz urozmaicony czasem pojedynczymi domami.Drogi proste jak wlos Mongola.O takiej Ameryce marzylem w Polsce i dzisiaj napatrzylem sie do woli.Indianie Hopi okazali sie dziwni.Obowiazywal zakaz fotografowania,absolutny.Na szczycie plato bylo male miasteczko indian malownicze jak cholera a oni zabronili wyciagac aparat.Z ukrycia tak czy siak zrobilem kilka fot.Otyla indianka oprowadzila po osiedlu opowiadajac cos o diecie autochtonow i kalendarzu Hopi.
Dzisiejsze krajobrazy zapisza sie w mojej pamieci o czym nieomieszkalem poinformowac moja towarzyszke podrozy Joan.Ogolnie sympatyczna i oczytana 26 latka jednak miala jakas fobie na punkcie zapachow.Rano bralem prysznic i zmienilem ciuchy wiec bylem czysciutki i swiezy jak fladry w barze w Swinoujsciu a Joan do mnie "czy mozesz uzyc jakis perfum bo spedzimy ze soba wiele czasu".Byla jakas nawiedzona na punkcie zdrowego stylu zycia.Jedna reka prowadzila auto a 2 wolna podnosila kilowego hantla.Gdy weszlismy do mc donaldsa rozlozyla na krzesle serwetki.Co coz darowanemu koniowi nie zaglada sie w zeby.Ostatecznie z Joan przejechalem ponad 300 km.Wieczorem spotkalem sie w hostelu z Jensem,ktoremu udalo sie naprawic auti i dojechac.

Na samo dno kanionu

Jeden dzien zajal mi dojazd z LAs Vegas do Kanionu Kolorado.Po nocy spedzonej pod chmura postanowilismy z Jensem zejsc na biwak na samo dno Kanionu Kolorado.Nie da sie ubrac w slowa piekna tego miejsca,wiec nie bede sie silil na opisy.Nie na darmo jest to jeden z cudow natury,ktory urzeka czlowieka od lat.Zejscie zajelo nam tylko 3,5 h.Po drodze mijalismy muly .ktore transportowaly leniwych turystow.Mysle,ze byl to najpiekniejszy gorski szlak jaki pokonalem,a bylo ich przeciez wiele.Pole campingowe bylo na terenie niewielkiego zagajnika w bocznej dolince.Do dyspozycji byly metalowe pudelka ,w ktorych trzeba bylo trzymac zywnosc.Chodzi o to by nie dobraly sie do niej zwierzeta.Nastepnego dnia uzupelnilismy zapasy wody i wrocilismy na powierzchnie.Trasa zajela nam 4,5h a widoki zapieraly dech w piersiach.KAnion Kolorado ech przepiekna sprawa.Na nocleg pojechalismy do sympatycznego hostelu w kameralnym Flagstapff.

Jens i jego Chewrolet

Jensa poznalem w hostelu w Las Vegas.ZAkonczyl kontrakt w niemieckim wojsku i przyjechal do Ameryki na kilka miesiecy.W LA kupil auto 38 letniego chewroleta De Ville i jezdzi po Ameryce.Od 3 dni jezdzimy razem.Gdy pierwszy raz usiadlem za kierownica bylem lekko oszolomiony.Auto jest naprawde duze,automatyczna skrzynia,dziurawy dach,podarte siedzenia.Ale robi wrazenie.NAwet rodowici Amerykanie ogladaja sie za tym autkiem.Pokonalismy juz kilkaset kilometrow i jedynie raz zabraklo nam benzyny.Jens wlasnie dochodzi do sioebie po alkoholowej nocy.Mam nadzieje,ze szybko sie pozbiera bo mamy jechac do rezerwatu indian Hopi i zobaczyc ciekawe skaly.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Slowo o Las Vegas

ZAstanawialem sie nad fenomenem Las Vegas.Gro Amerykanow mieszka w domkach z dykty ,czy tez sklejki,karmi sie w fast foodach,oglada durne seriale przy ktorych pochlaniaja spore ilosci lodow.Las Vegas dostarcza im rozrywki o jakiej marza.Amerykanow latwo uwiesc luksusem,kolorowymi neonami,marmurowymi posadzkami,lepszym jedzeniem,hazardem.Ludzie ci nie sa przyzwyczajeni do europejskiej architektury,bedac w Vegas sa zauroczeni kopiami Wenecji,wiezy Eifla,palacami starozytnego Rzymu.Vegas dostarcza rozrywki na kazdym poziomie generalnie malo wyszukanej.SA tu wszelkiego rodzaju rewie,ze swoimi reczitalami przyjezdzaja znani aktorzy ,wystepuja np Bon Jovi,Elton John,The Police.
A wszystko to podporzadkowane jest wyciaganiu pieniedzy z portfeli omamionych ta atmosfera ludzi.

Ja i 38 letni chewrolet

Tym pieknym autkiem 38 letnim chewroletem de ville jezdze od 3 dni czasem jako kierowca.Pali 20 litrow na setke i jest przeogromny.Jutro jade nim do indian

Odwazni skauci i zimna rzeka Colorado


Wykapac sie w tej rzecze to prawdziwa sztuka.Ja tylko moczylem nogi a i tak udalo mi sie ustac tylko 15 sek.Woda jest przerazliwie zimna

Grand Canion i idnianska przewodniczka


Las Vegas i Jezus


sobota, 5 kwietnia 2008

Adijos Las Vegas

DZis po 3 dniach wynosze sie z blyszczacego i rozpasanego LAs Vegas.Wracam na lono natury i jade zobaczyc Kanion Kolorado.W schronisku poznalem Niemca ktory kupil starego 30 letniego chewroleta i jezdzi nim po stanach.Zabieram sie z nim.O Las Vegas jeszcze wspomne.Tu internet jest drogi-godzina kosztuje ponad 11 zlotych wiec musze sie streszczac

Slowo o moich pomaranczach

Moje prawie 3 kg pomaranczy zabral na granicy celnik amerykanski twierdzac,ze nie wolno transportowac owocow do USA.Pozostaly wspomnienia po swiezych i pysznych pomaranczkach

Klopoty ze zdjeciami

Gdzies w Meksyku zgubilem czytnik kart i nie mam jak wrzucac zdjec do kompa (tymczasem).

CZarno to widze.Czarno na bialym

Wracam do obserwacji Amerykanow.
Murzyni:
-nigdy przenigdy nie wolno bialemu nazwac kolorowego "Nigger".W najleprzym wypadku mozna stracic zdrowie.Dla nich to obraza majestatu,gorzej niz zrzucic ich matke w przepasc Grand CAnionu.Sami do siebie sie tak wlasnie zwracaja ale biali nie moga
-wielu czrnych ma roszczeniowe postawy.SAdza,ze cos im sie darmo nalezy jako,ze ich prapra dziadowie byli niewolnikami i zbierali za miske zupy bawelne na plamtacjach.Generallnie nie lubia sie przepracowywac-ot smutna prawda
-trudno mi pojac ich mode.Na jakies zbyt duzych rozmiatow bluzeczki,dresy i inne szmaty nakladaja ostentacyjna i krzykliwa bizuterie.NAjlepiej jak sie blyszczy i ma wiele kamyczkow imitujacych brylanty.FAceci nosza jakies dziwne swiecace kolczyki,takie kwadraty z cyrkoniami a najpewniej zwyklymi szkielkami.NA reku zegarek z potezna blyszczaca branzoleta.Dziwne to polaczenie bizuterii i rozciagnietych dresow
-tatuaze dziwacznie wygladaja na ciele Murzyna,z daleka wygladaja jak siniaki po morderczej walce a z bliska jak jakies bochomazy dziecka.FAceci lugia sobie dziargac jakies glupawe napisy na szyjach no tak prawdziwi gangstas
-niestety gro czrnych to kretacze,cwaniaczki.Wiele razy zostawalem zaczepiany na ulicach przez grupki ciemnoskorych,statystycznie zdecydowana wiekszosc bezdomnych to Murzyni co widac swietnie w San Francisco

piątek, 4 kwietnia 2008

Viva Las Vegas

Viva Las Vegas jak kilka lat temu spiewal ZZ Top.Ja nie dokladam sie do tego refrenu.Przed samym soba mam problem z okresleniem swojego stosunku do tego miasta.Czy mi sie podoba?I tak i nie.Trudno tu o jednoznaczna odpowiedz.Jedno jest pewne chcac poznac USA trzeba tu zawirac.Wlasnie tu wyraznie widac istote ich kultury...jest 2.30 w nocy chyba nie mam sily myslec o 2 ostatnich dniach.Po ciezkiej ale owocnej wizycie w Meksyku nie moge odbudowac sil.CZyje sie energetycznie wyeksploatowany.Tutejszy zgielk i tlumy nie pomagaja mi wskrzesic sil na dalsza droge.Wyjechalem z Polski prawie 2 miesiace temu i przyszedl czas na maly kryzys.Mialem jutro wynajac auto i jechac do Doliny Smierci,nic z tego nie wyjdzie.Za duzo dzieje sie do okola.Owszem jest to jakis wyjazd wakacyjny ale narzucilem sobie zbyt duze tempo i moj organizm nie nadaza z realizacja planow.Czuje ,ze zaszyje sie gdzies w rezerwacie indian NAvaho i tam sie wzmocnie.Po polsku nie gadalem juz chyba 3 tygodnie.Spedzam duzo czasu sam ze soba,chyba za duzo.Czasem chcialoby sie podzielic wrazeniami a tu do okola obcy.No nic ide spac moze cos milego odwiedzi mnie w snach...

wtorek, 1 kwietnia 2008

Zegnaj Meksyku

Za 2h mam autokar z Nogales do Las Vegas (54dolce) tym samym koncze swoj 2 tygodniowy pobyt w Meksyku.Moze i nie jest to duzo czasu ale wiem,ze spedzilem go bardzo intensywnie dochodzac do granic swoich mozliwosci fizycznych.Nie potwierdzily sie ostrzezenia jakie slyszalem odnoscie tego kraju.Wiele osob odradzalo mi samotny pobyt tutaj.Przezylem,poradzilem sobie wrecz moge powiedziec bylo swietnie.Lacznie przejechalem 2000 km jadac 14 autokarami,4 autostopami, 15 h spedzilem na lodkach i statkach.Rozmawialem (nierzadko byly to proby rozmow) z okolo setka tubylcow.JAdlem w okolo 25 barach;rozne slimaki,krewetki,kaktusy,tostady,quesadille,taco,ryby,koktajle z owocow morza,ostrygi,japanelos.No i kupilem 2 kapelusze.NAuczylem sie przygotowywac kilka potraw meksykanskich.
Kilka min temu facet u ktorego kupowalem ponczo powiedzial mi ,ze potrzebne mi jest pozwolenie na przebywanie u indian.Ja to zrobilem bez pozwolen i dobrze mi z tym.Jutro o 5 rano wysiadam w Las Vegas gdzie chce zobaczyc oceanarium z rybami te wszystkie slynne budowle i moze cos uda mi sie ugrac na 1 rekim bandycie.