środa, 29 kwietnia 2009

czwartek, 16 kwietnia 2009

Unty i tarbaza czyli syberyjskie buciki na wielki mróz


Unty i tarbaza to popularne i właściwie obowiązkowe buty na zimową Syberię.SA do siebie podobne.Różnica polega tylko na umiejscowieniu futra z renifera.W untach futro jest na zewnątrz a skóra w środku.W tarbazach na odwrót.Wymyślili je syberyjscy nomadzi od tysięcy lat przemierzający te bezdroża i Arktykę.Należą do nich Jukagirzy ,Dołganie,Czukcze, Ewenki, Nieńcy, Chantowie,Mantowie.Plemiona spokrewnione z grenlandzkimi Innuitami (Eskimosami). W untach chodzi wiele kobiet w większych miastach.Na potrzeby miejskiego użytkowania mocuje się grubą wojłokową podeszwę a górna część dekoruje się koralikami.Są drogie,kosztują 400-1000 złotych.Mężczyźni zwłaszcza na wioskach wola słynne walonki.To nic innego jak spory kalosz uformowany ze zbitej i sprasowanej sierści baranów i krów.Ja swoje walonki kupiłem za 70 złotych.Są tanie i ciepłe.Byle nie miały gumowej podeszwy.I tu taka dygresja dotycząca innego obuwia.Na -40,-50,-60 stopniowe mrozy nie nadają się (!!!) buty typu trapery,"skorupy",glany nawet gdy są ocieplane.W skórzanych butach noga szybko marznie.Istnieje ryzyko odmrożenia.Guma na silnym mrozie twardnieje,sztywnieje,pęka a przede wszystkim trzyma zimno.Sznurówki często pękają.Z obuwia dostępnego w Europie nadają się wyłącznie buty typu kanadyjskiego:Sorele, Kamik, Baffin.JA 5 tygodni użytkowałem 2 pary walonków i takie właśnie sobie chwalę.Zdały egzamin na 5+

Spotkanie na Kołymie


Wracałem skuterem wraz ze znajomym myśliwym.On prowadził ja siedziałem w metalowej skrzyni-saniach.Było poniżej -40 czyli nie tak złe.Niestety wiało po twarzy.Pomimo 2 czapek,kominiarki i kaptura było masakrycznie zimno.Dookoła tylko dzika przyroda.Żywej duszy nie było.Jechaliśmy po zamarzniętej rzece Kołymie taka Wisła tylko 10* większa. Z przeciwka jechał inny buran. Zatrzymaliśmy się na pogawędkę.Mąż z żoną jechali na nocne połowy ryb.Nad przeręblą mieli rozłożony brezentowy namiot a w nim piecyk na drewno.Jedna z wielu okazji do poznania miejscowych

czwartek, 9 kwietnia 2009

Przedszkole na biegunie zimna


Tomtor należy do kilku miejscowości położonych na terenie bieguna zimna (czyli najchłodniejszy rejon na Ziemi zamieszkany przez ludzi).Obowiązują tam przepisy,które mrożą krew w żyłach.Gdy temp.spadnie poniżej -52ºC dzieci 1-4 klasy podstawówki nie idą do szkoły. Gdy będzie poniżej -56ºC pozostali uczniowie do 11 klasy zostają w domach.Co ciekawe najmłodsze dzieci idą do przedszkola niezależnie od wielkości mrozu.

Zimowa droga-zimnik


Zimnik czyli zimowa trasa to na Syberii bardzo popularna droga.Latem znaczna część azjatyckiej Rosji (N rejony) pokryta jest błotami ,bagnami.Wówczas tysiące km.dróg gruntowych nie istnieje.Transport odbywa się wówczas rzekami i w małym stopniu (koszta) samolotami.Zima gdy bagna i rzeki zamarzają tworzy się zimniki.Jakość tych dróg jest o tyle mizerna,że jeżdżą nią tylko terenowe kamazy,urale ,tatry z rzadka zapuszcza się jakaś terenówka.Z kierowcą Siergiejem pokonałem 600 km.w ciągu 3 dni.Obolały (od siedzenia oczywiście) tyłek to normalka.Są kilkudziesięciokilometrowe odcinki gdzie auto jedzie nie szybciej jak 10km/h.Wielka przeszkodą są muldy wówczas w kabinie wciąż się podskakuje.Koło wyjeżdżając z jednej dziury wpada od razu w następną.Dzieki tym transportom może istnieć wiele syberyjskich miejscowości

środa, 8 kwietnia 2009

Maladiec-odważniak


Nie brakuje w Rosji odważnych ludzi.W Magadanie na -25 stopniowym mrozie wskakiwali do przerębli wyrąbanej na lodzie zatoki morskiej.Odbywało się święto "chrzest Chrystusa".Zimna kąpiel była swoistym obmywaniem się z grzechów.Nieopodal stał podgrzewany namiot gdzie można było się ogrzać.Chętnych na zanurzenie się nie brakowało.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Pijanka-buchanka


Nie jest wielka tajemnicą,że wódka w Rosji była jest i będzie.Choć to dla samych Rosjan temat wstydliwy, mocne alkohole stanowią część kultury.Nie tylko urodziny czy narodziny są dobrą okazją.Okazji w Rosji jest cała masa.Co smutne wódkę polubiły korzenne syberyjskie narody (np.Eweni,Dołganie,Jukagirzy) a im pic nie wolno.Podobno nie mają jakiegoś enzymu trawiącego w organizmie alkohol.Na początku "imprezy"zachowują się całkiem normalnie po czym dostają "małpiego rozumu".Zaczynają nieskładnie bełkotać,chwytają za broń by się popisać (przeładowując ją),dosiadają się blisko i obejmują za szyję.Rosjanie już dawno mnie przestrzegali bym nie pił z Jakutami.Może się to okazać niebezpieczne.Taki pijany Jakut może sobie coś ubzdurać i być agresywny.Niemniej kilka razy zdarzyło mi się uchylać stakany ze skośnookimi Sybirakami.Była taka historia: gościłem w tajdze w hodowców koników jakuckich.Mieszkałem w sporej drewnianej chacie.Tuz przy drzwiach stal piecyk bodaj najważniejszy mebel.Na zewnątrz było poniżej -50 stopni.Brrrrrr niesamowity mróz.Mieszkałem u 2 Jakutow w średnim wieku.O 4 nad ranem zbudził nas warkot silnika.To dziwne tu w tajdze,do najbliższej miejscowości było 100 km.Okazało się,ze o moim pobycie dowiedziało się 4 młodych Jakutow z Ojmiakonu.Z łoskotem otworzyli drzwi.Fala zimna uderzyła mnie w twarz.Przynieśli sporo wódki,już wiedziałem ze będzie wesoło.Potężne dawki ognistej wody zagryzali ugotowanymi kiszkami konia.Ja piłem oczywiście bez zagryzania.W życiu nie wezmę do ust tego paskudztwa.Moi towarzysze szybko zaczęli tracić wątki.Siedziałem w śpiworze przy stoliku i obserwowałem ich zachowania.Kłócili się w swoim języku.Dosiadł się do mnie podpity kierowca i namawiał bym pojechał z nimi.Z 2 strony młody Jakut ściskał mnie za szyję ciesząc się ,że poznał obcokrajowca. Bylem daleki od szczęścia.Wódka wyjątkowo mi nie smakowała,przy każdym łyku krzywiłem się.Niektórzy zaczęli się przewracać.Czułem obawę.Delikatnie odmówiłem wspólnej jazdy i położyłem się spać.Tylko przez chwilę młody Jakut szarpał mój śpiwór.Brakowało mu mojego towarzystwa.Udało się zasnąć,w tym czasie nasi goście odjechali.Rano moi gospodarze nie nadawali się do rozmów.Jeden leżał na podłodze 2 starszy próbował się ogarnąć.Chciałem wraz z nimi karmić konie.Nie byli w stanie.Postanowiłem szybko opuścić gościnne progi.Trzeba dodać w tym miejscu,że młodszy z nich nie miał końca nosa.Po pijaku odmroził go w tajdze podczas zaganiania koni.
Wracając do Rosjan to pijaństwo z nimi należy do przyjemności.Rosjanie lubią i potrafią wypić.Nie chce nawet wspominać ile alkoholu wpiłem podczas 2,5 miesiąca bo robi mi się słabo. Niemniej podczas tych imprez zawarłem masę znajomości.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Rosyjska dieta


Rosjanie lubią proste dania.Nieskomplikowane ale tłuste i smakowite.Gościłem u Żeńki syberyjskiego myśliwego.Na stole pojawiła się ikra (kawior).Gdy w Europie uchodzi za kosztowny delikates tu na Syberii jest to normalne,popularne danie.Najzwyklejsze,niedrogie.Chleb jedzą ze wszystkim z ziemniakami,z makaronem z zupami.Chyba tylko nie podaje się z deserami.Ryba-to już inna bardzo długa historia.W Rosji uwielbia się rybę.Ryba smażona,zupa rybna,pieróg rybny,stroganina to rozumiem,jadłem nie raz,wszystko bardzo pyszne.Nie mogę zrozumieć jednak uwielbienia do suszonej ryby.Surowa,suszona silnie solona ryba.Dlaczego tak często mnie tym częstowali brrrrr.Często są to nieduże rybki ,które bierze się do ust i wysysa z suszonego mięsa ten słony aromat.Ohyda. Sporo jedzą mięsa i słoniny ale jako wegetarianin nie będę się wypowiadał

sobota, 4 kwietnia 2009

Cios mamuta


Zdjęcie wykonał mój znajomy myśliwy.Temat mamutów zafascynował mnie od razu.Od Sybiraków usłyszałem niesamowite historie o odkryciach.Syberyjska ziemia skrywa tysiące wspaniale zachowanych kości zwierząt epoki lodowcowej.Do rzadkości jednak należą znaleziska zamrożonych ciał mamutów.Wiem,że za odpowiednie pieniądze można kupić skórę mamuta.W moskiewskim muzeum można kupić sierść,kilka włosków kosztuje 150 zł.Chce niedługo powrócić do tematu tych znalezisk,pisze właśnie o tym artykuł.

Upiorna walka


Jakiś mieszkaniec syberyjskiego Siemczanu wykazał się koszmarnym poczuciem humoru.W śnieg wsadził zamarznięte tuszki soboli.Ich pozy sugerują walkę.Te upiorne ciałka znalazłem jeszcze przed miejscowymi psami (które później na pewno to zeżarły).Sobole łowi się w zatrzaski przez całą zimę.Mają wówczas gęste,cenne futro za które myśliwy od kupca dostaje około 200 zł.Doświadczony myśliwy skóruje sobola w kilkadziesiąt sek.Jego mięso nie nadaje się do jedzenia.

Mój filmek na Youtube

Po mozolnej dłubaninie w komputerze udało się zrobić krótki film z naszego 1 dnia na rzece Kołymie.Gdy wychodziliśmy tego dnia na zewnątrz po godzinie 8 było -47 stopni.10 letnia córka gospodyni nie poszła do szkoły z powodu zimna.Po 9 h marszu po zamarzniętej Kołymie dotarliśmy do myśliwskiej chatki.Tuż po wejściu pośliznąłem się na zamarzniętej podeszwie moich walonek.Upadłem z łoskotem na próg.Myślałem,że się połamałem.Na szczęście byłem cały.Szybko rozpaliliśmy ogień w piecyku i przez kilka godzin rozkoszowaliśmy się tym cudownym ciepłem.Na Syberii człowiek docenia ciepło.Cieszą często rzeczy proste i banalne.
Adres strony z filmem: http://www.youtube.com/watch?v=eA5hDplTd3M

piątek, 3 kwietnia 2009

Pies na mrozie


To dziwne było wtedy -50 stopni a piesek mojego gospodarza zwinął się w kłębek na lodzie i zasnął.Wcześniej puszystym ogonem otulił swój sympatyczny pysk.Nie chciał spać w budzie!!!.Futro syberyjskich psów jest niesamowicie ciepłe dlatego miejscowi szyją z niego czapki.Poniżej na zdjęciu mój znajomy Kola ma właśnie taką czapę z jakiegoś Burka

Z wizyta u trapera Koli


Charyzmatyczny traper,myśliwy i filozof gościł mnie w swoim małym domku w tajdze przez 5 dni.Żałuję,że tak krótko.Jest 47 lat starszy od swojej "narzeczonej" Jakutki.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Myśliwy Gania


Gania profesjonalny,znakomity myśliwy z Zyrianki wiele pomógł naszej wyprawie na Syberię.Na głowie ma popularna wśród syberyjskich korzennych narodów futrzaną czapkę.
GANIA SPASIBA BOLSZIE TIEBIE

Rodzinka Sokrutowych


Jakuta Sokrutowa poznałem na ulicy w Zatonie na brzegu Kolymy.3 dni później gosciłem kilka godzin w jego mieszkaniu.Od 25 lat mieszka ze swoja zona zwaną "mamką".To wlasnie u nich po raz pierwszy jadłem słynną syberyjska potrawe-STROGANINE.Surową,tłustą rzeczną rybę zamarzniętą na kość struga się nożem na cienkie paski.TAkie kawałki ryby macza się w mieszaninie soli i pieprzu.Stroganinę warto spróbować,jest znakomitą zakąską do wódki.Jednak najeść się surowej zamarzniętej ryby na obiad nie jest dobrym pomysłem.Na szczęście Rosjanie znają 100 dań z ryb.Nie rozumiem ich uwielbienia do suszonej ryby.Wielu zachwyca się smakiem solonej suszonej rybki.Jadłem to z konieczności i bez przekonania.

środa, 1 kwietnia 2009

Ponownie Gucul Kola


Moj znajomy Kola pochodzacy z Zakarpacia syberyjski traper i outsaider zafascynował kilku moich znajomych.Raczej się temu nie dziwie.5 dni spędzone u niego było najciekawszym momentem w mojej syberyjskiej odysei.W tajdze Kola mieszka 16 lat.Lubi cisze,spokój,polowanie.Od 7 lat nie pije alkoholu.Wie co robi.Od pól roku gości u niego 21 letnia Jakutka Ola.Od 14 roku życia pije wódkę.Nauczyła ją tego matka.Ola ma za sobą próby samobójcze,traciła sens życia.Żale i beznadzieje topiła w wódce.
U Koli i Oli nauczyłem się nie tylko soczyście bluźnić po rosyjsku.Mimo chodem bylem obserwatorem trudnych relacji damsko-męskich.Obserwując zachowanie innych można jak w zwierciadle zobaczyć swoje wady.5 dniowy pobyt w Koli był z pewnością niezłą szkołą życia.Tłem tej swoistej szkoły była przyroda dzika,potężny mróz.Wiatru tam nie było ,wiec gdy wychodziłem z domku cisza była tak potężna,że u uszach słyszałem pulsującą krew.Kola ma 2 psy. Jeden z nich głupawy Tajson złapał w lesie zająca polarnego.Zeżarł go w całości pozostawiając tylko głowę.Mój gospodarz znalazł ją na podwórku.