poniedziałek, 28 września 2009

Sport to zdrowie,raczej g...prawda

Najkrótsza droda do kalectwa prowadzi przez sport.I ja się pod tym podpisuję 4 kończynami.Wlanie się dowiedziałem że mam złamaną kosć strzalkową.Niby nic wielkiego ale jednak zlamanie.Gdyby nie opór mojej nadopiekuńczej mamy to olalbym sprawe i dalej sie meczył ze spuchnieta obolala nogą.Zatem okazuje się,że ponad połowę maratonu bieglem ze zlamana kocią.To trzeba mieć w glowie ....Przez najblizsze 6 tyg.musze poruszac się w stabilizatorze,jakis plastik prezyczepiony do stawu skokowego.Przed startem w kolejnym maratonie bede sie glebokozastanawial czy warto.

środa, 16 września 2009

poniedziałek, 14 września 2009

Maraton -NEVER EVER!!!

Na gorąco.Były ambicje by bieg ukończyć w czasie poniżej 4h.Teraz się cieszę,że generalnie go ukończyłem. Zająłem 1246 miejsce na 1733 zawodników którzy ukończyli trasę (około 200 odpadło) z czasem 4h 23 min 11 sek.Medal juz wisi w pokoju jednak radoć przysłania mi potężny ból nogi.Mam obolałe kolana a co najważniejsze opuchniętą kostke.Mówią,że sport to zdrowie-g...prawda.Ledwo sie dzis ruszam

sobota, 12 września 2009

Jutro maraton

Tak bardzo przeklinałem ubiegłoroczny bieg zwlaszcza jego koniec.Resztkami sil wtloczylem sie na mete.Jutro sytuacja sie powtorzy,znow pot,ból i zmęczenie.Chyba zostałem masochista.Przygotowania jednak na marne nie pójda.Poza potencjalnym medalem za ukończony bieg zyskalem juz poprawe formy.O tyle waznej,ze niedlugo rozpoczynam swoja bodaj najciezsza turystyczna odyseje.
Cichym marzeniem jest ukończyć maraton z czasem poniżej 4h

wtorek, 8 września 2009

Mała Mi


Mała mi to chyba jedyna w Polsce palaczka,która jest mniejsza od popielniczki. Niemniej to też utalentowana tancerka młodego pokolenia, które nie pamięta czasów komunizmu.

niedziela, 6 września 2009

Kolejny maraton juz za tydzień

Brrrrrrrrrrrrrrrr -to ze strachu- mój 2 wielki bieg w maratonie już za tydzień.Mam wątpliwości co do mojego poziomu przygotowania.Wiem,że będę żałował gdybym nie wystartował zatem będę biegł.Nie mogę nie podarować sobie tej przyjemności.Dziwne to o tyle,że pod koniec ubiegłorocznego maratonu bliźniłem; nigdy więcej takiego wysiłku tych przelanych litrów potu i poświęcenia a jednak to wciąga.Moment przekroczenia linii mety po 4 godzinach biegania jest nieziemskim przeżyciem.Aktualnie staram się trenować 2 razy dziennie czyli 2 kilkukilometrowe biegi.Nie wolno mi teraz nazbyt forsować mięśni

sobota, 5 września 2009

Grzechu


Grzesiek K wieloletni fascynat i profesjonalny fotograf no i myślę mój dobry,ceniony kolega.Niezmordowany łowca monochromatycznych klimatów Wrocławia.Żadna obdrapana klatka,malownicza uliczka,most we mgle nie umknie jego uwadze.Zwodniczy jest jego spokojny charakter i odraza do pośpiechu czujne oko ma nawet gdy śpi.

Wanna jako fotel


I w wannie można wypocząć

Na dachu


Kolejna wizyta zakręconej świdnickiej artystki,niespokojnej duszy,poszukiwaczki inspiracji i kreacji Joanny była okazją do szaleńczej sesji na dachu mojego bloku

Ratownicy


W czasie rejsu motorówką przez Bałtyk (Szczecin-Sopot) natknąłem się na grupę wesołych ratowników.Nie znam się na męskiej urodzie ale ponoć dziewczęta szaleją na widok strzaskanych Słońcem chłopców co to potrafią wyciągnąć z wody topiącego się.Kierownik w centrum jest zarazem wykładowcą ratownictwa morskiego w Szczecinie

Emilia w porcie

piątek, 4 września 2009

Chwila weselnego wzruszenia


Po wielu latach (może 12)pracy jako fotograf weselny myślałem,że nic na tego typu imprezie mnie nie zaskoczy a tym bardziej wzruszy.Tak było.Bo jestem raczej twardym zawodnikiem.Niemniej życie wciąż zaskakuje.Niedawno fotografowałem pogodną parę.Wszystko przebiegało wedle utartego i dobrze mi znanego scenariusza.Kosmetyczka,przygotowania,ubieranie się,pośpiech,nerwy czyli nic nowatorskiego.Przyszła żona postanowiła pogadać z ojcem przez skypa.Ten nie mógł być na ślubie córy,żyje za granicą.Rozmawiali o imprezie,pokazywała swoją kreację.Czułem wręcz fizycznie,że są do siebie przywiązani.Młoda uroniła kilka łez.Owszem robiłem zdjęcia tej ulotnej chwili i czułem,że moje serce lekko dygocze.Czułem wagę tej sytuacji,rozmowy.Młodemu małżeństwu życzę wszystkiego dobrego

Gabor z Hiszpanii


ZAgadał mnie pierwszy.Spoglądałem właśnie przez okno pociągu wyjeżdżającego z przepięknego Gdańska gdy stanął obok chłopak w kapeluszu.Nie to,że pedzio ot samotny hiszpański turysta,który chciał pogadać.Podróżuje dookoła Europy.Z Barcelony pojechał do Francji potem Szwajcarii,Niemiec,Danii,Szwecji,Finlandii.Dotarł do Trójmiasta.Pociągiem jechał do Wrocławia a następnie do Wiednia. Opowiadał o krajach które przejechał.W Bawarii miał problemy z policją,wykryli u niego marihuanę.Polubiłem chłopaka tym bardziej,że sam czasem jestem takim popieprzonym turystą.