wtorek, 31 marca 2009

Zabawa na śniegu


-40 stopniowy mróz nie jest w stanie zniechęcić do zabawy

poniedziałek, 30 marca 2009

Piecyki


Typowy syberyjski,zimowy widok-dymy z piecyków unoszące się nad dachami

Rożnica na mrozie


Chce napisać o specyfice i istocie niskich temperatur na Syberii.Jestem na etapie przetrawiania informacji i moich doświadczeń.Nie jest prosto pisać o silnym przeżyciach.Z perspektywy czasu i ciepłej Polski wydaje mi się,że nie pamiętam jak bylo mi zimno,jak zamarzała skóra,jak silnie bolały palce gdy zdejmowałem rękawicę,jak chłód wdzierał się do płuc.Zestawiłem 2 zdjęcia.Była godzina różnicy pomiędzy ich zrobieniem.Pierwsze zdjęcie zrobiłem tuż po wyjściu z ciepłego pomieszczenia.Para z mojego oddechu zamarzała na wszystkich wystających włoskach.Cera robi się blada.Zawężają się naczynia krwionośne.Traci się czucie,dlatego nie czuć odmrożeń.W moim przypadku myśli zawęziły się.Skupiałem się na przetrwaniu.Po głowie krążą stałe tematy :ruszać się,źródła ciepła,szukać ludzi.

Niezwykly kierowca


Sergiej Serbinow jest kierowcą niezwykłym choć sam tak nie uważa. Jest dalnaboszczikiem czyli kierowca dalekich tras.Siergiej kilka razy w roku zima pokonuje samotnie jedna z najtrudniejszych dróg świata.Bynajmniej nie jest rajdowcem,zwyczajnie dowozi towar do sklepów w wielu syberyjskich wioskach.On i jego koledzy zaopatrują w żywność ludzi rozsianych w północnej części Syberii.Jego kamaz został wyprodukowany na potrzeby wojska na wojnę w Afganistanie.W Zyriance 3 dni szukałem kierowcy, z którym wydostane się na główną drogę na Jakuck.600 km przez tajgę,zamarznięte rzeki i Góry Czerskiego.Zimnik czyli zimowa droga latem z powodu błota i bagien nie jest przejezdna.Zima tylko ciężarowe kamazy,urale i tatry pokonują te bezdroża.Czasem zapuści się tu jakieś mniejsze terenowe auto.Razem jechaliśmy 3 dni.3 noce spałem w kabinie.Silnik pracował non stop.Na zewnątrz temperatura była poniżej -40 stopni,wystarcza to by w kilkanascie minut zamrozić auto.Każdy kierowca zabiera w rejs (na wszelki wypadek) brezentowy namiot,piecyk,topór,piłę.Gdy zepsuje się maszyna najważniejszą rzeczą jest rozpalenie piecyka.Siergiej choć raczej nikczemnej postury jest twardzielem nad twardzielami.Choć daleko mu było do Pudziana w jego oczach płonął ogień.Wytrwałość godna podziwu.Gdy zamarzło koło założył swoją czapkę uszankę.Ubrany w kurtkę i kalesony wyskoczył z kabiny.Piłą ściął małe przydrożne drzewko.Polał gałęzie benzyną i rozpalił ognisko koło koła.Żywym ogniem rozmrażał zamarznięte łożyska.Śniegiem co jakiś czas gasiliśmy ogień,który zapalał oponę.Wieczorami jedliśmy obfite kolacje podlane samogonem.Jajka na twardo,suszona ryba,sałatka z kapusty,pieróg rybny,chleb były podstawą naszej diety. Siergiej czasem bierze kurs z Jakucka na Czukotke do Piveku 3500km w 9 dni,prawdziwa walka.Zdecydowanie mój kierowca należy do drogowych wojowników.SIERGIEJ BOLSZIE TIEBIE SPOSIBA ZA OTLICZNO PUTI

niedziela, 29 marca 2009

Syberyjskie wilki


Wilki na Syberii przede wszystkim są.Jako,ze zwierzaki te są fascynujące nasłuchalem się myśliwskich historii.Jest ich ponoć dużo.Trudno je jednak zobaczyc.Stronia i boja się ludzi.Trzymają się od nich z daleka.Generalnie w tajdze latwiej zobaczyc niedzwiedzia niż wilka.NAjbardziej nienawidza wilkow koczownicy Eweni.Watahy podążają za stadami reniferow.Na N Rosji żyje wilk polarny,najwiekszy przedstawiciel psowatych.Bywają sztuki po 120 kg.Jest szybki,wytrzymaly i inteligentny.Jego przeszywający wzrok magnetyzuje.Wilki upodobaly sobie mięso psów.Gdy już raz posmakują bedą już zawsze polować na nie.Dlatego zdarza się na wioskach,że w nocy giną burki i szariki.Nie nalezy bac sie wilka nawet stada.Myśliwi ,z którymi rozmawiałem nie słyszeli nigdy by pożarły człowieka (co innego niedźwiedzie).Niemniej gdy kilka razy znalazłem się sam w tajdze nie opuszczała mnie myśl,że natrafię na głodną watahę

Wycie na mrozie


Bylo to w Tomtorze jednej z najzimniejszych miejscowosci na swiecie.Temp. byla ponizej -50 stopni.Na mojej drodze pojawil sie pies niesamowicie podobny do malego wilka.Od dawna na Syberii psy gina w tajdze.Jedne trafiaja do zoladkow wilkow inne sie z nimi krzyżują.Gucuł Kola opowiadal o swoim psie ,ktory zaginal mu w lesie na cale 7 miesiecy.Powrocil wychudzony i z szarpana rana ucha.

Sybiraczka


Bylo niesamowicie zimno.Jak mowia Rosjanie moze -40 z kopiejkami.Wracalem z Gania (mysliwy) i Krzyskiem (inzynier lotnictwa)z chastki mysliwego.NAsz skuter sniezny jechal po lodzie Kolymy gdy z przeciwka pojawilo sie malzenstwo na buranie (skuter).Jechali na nocne lowienie ryb.Nad przerebla rozstawiaja namiot,rozpalaja piecyk i tak w cieple lowia ryby.Zatrzymalismy sie pogadac.DZieki tym ludziom zobaczylem prawdziwe buty unty i tarbaza.Pani opatulona w dlugi plaszcz i solidny kaptur siedziala tylem do kierunku jazdy na saniach.

sobota, 28 marca 2009

Marcin na Czukotce


Z najnowszych wiadomosci wnioskuje,ze Marcin Gienieczko (zewpolnocy.pl) jest od kilku dni na Czukotce.Pozazdroscic mozna mu zimowych widokow arktycznej tundry.Wiele ma do opowiadania,moze z tego materialu napisze ksiazke.Towarzyszac w jego wyjezdzie mialem okazje zobaczyc swiat o jakim kraza legendy,przyrode jaka zniewala (monumentalna,surowa,dziewicza,potezna),poznalem ludzi,ktorych nosze w sercu.Mrozy,silne zimno...moj codzienny niemy towarzysz.Trzeba bylo przywyknac,oswoic sie.Taki mroz potrafi szybko zabrac kawalek nosa,palce,zabic.Pamietam bardzo dobrze swoje samopoczucie gdy po raz pierwszy poczulismy temp.ponizej -40 stopni C.Bylismy jakies 300 km na polnoc od MAgadanu.Auto ,ktorym jechalismy do Siemczanu popsulo sie.Na szczescie silnik pracowal wiec w kabinie bylo cieplo.Tak spedzilismy noc,spiac w 5 osob w ciasnej kabinie (na szczescie cieplej).Wtedy to na dworze bylo okolo -40.Bylo juz ciemno.Wyszedlem z samochodu.Pelno sniegu,pusta droga,cisze macil tylko odglos pracujacego silnika.Z ust wydobywala sie para,skora na twarzy zesztywniala.Upajalem sie tym silnym mrozem.Cieszylem sie ,ze tego doswiadczam.W temp.ponizej -40 zylem ponad miesiac.Po jakims czasie gdy wychodzilem z pomieszczen na ulice czulem na twarzy roznice pomiedzy np -42 a -47.Udalo sie dotrzec na przyslowiowy biegun zinma-Ojmiakonski Rejon.TAm 4 dni czulem temp ponizej -50.Raz rankiem bylo -60.Jednak ponizej -50 stopni roznicy sie nie czuje,jest po prostu diabelnie zimno.Ale mozna zyc.To legendy ,ze mocz zamarza w powietrzu

czwartek, 26 marca 2009

Historia 2 termometrow


W Ust Nerze nocowalem w strozowce przy garazach dla miejskich autobusow.Tamtejszy stroznocny nie tyle pilnowal miejsca przed zlodziejami co pilnowal by pracowala kotlownia ogrzewajaca garaz.Samochody by pracowac musza stac w ogrzewanych garazach (ale to inna historia).Wieczorem po 21 temp .spadla ponizej skali na termometrze czyli byla nizsza niz -51 stopni.To pierwszy raz gdy poczulem taki mroz.Oddech "szelescil,swiszczyl".W strozowce trwalo pijanstwo ,przyszlo kilku kierowcow i mechanikow.Dym z papierosow mozna bylo kroic nozem.Zapach nikotyny mieszal sie z aromatem wedzonych ryb,kielbasy,samogonu.Chcialem koniecznie dowiedziec sie jaka jest temp.Najblizszy "powazny" termometr byl na stacji benzynowej.TAm sie udalem.O 22 temp.siegnela -55 stopni.

Rybny bazar


Pelen podziwu jestem dla sprzedawcow rybnego bazaru w Jakucku.CZy temp jest ponizej -30 czy -50 oni handluja na ulicy.Ubieraja chyba wszystkie ciuchy z szafy.Gdrzeja sie herbata i wystarcza.Rybki w ten sposob sprzedaja sie prawie pol roku.Spotkalem sie z niezwykle milym przyjeciem.Mam kilka adresow ,zobowiazalem sie wyslac im pocztowki

Zabawa w cieniu czolgu


Jakuckie dzieci nie przeraza mroz.Gdy temperatura dochodzi do -30 stopni nic sobie z tego nie robia.Beztrosko bawia sie na slizgawce.SAm po sobie wiem ,ze do niskich temp mozna przywyknac.To dziwaczne ale po niespelna 2 tyg.nie moge sobie przypomniec jak dokladnie czulem sie gdy bylo np -45 stopni.Patrze na swoje zamarzniete portrety i nie moge sobie przypomniec jak bylo,jak sie czulem.Mysle,ze na silnym mrozie swiadomosc sie zaweza.Istotne jest jak przetrwac fizycznie.Mysli koncentruja sie na zrodlach ciepla.Wazna jest ciepla herbata,ktora wypije sie za godzine.Wazne jest by czapka byla odpowiednio gleboko osadzona na glowie,by nie oddychac zbyt gleboko,by sprawdzac koniec nosa.Zdecydowanie nie mysli sie wtedy obsadzie najnowszego filmu W.Allena,o filozofii Kolakowskiego,o konfliktach w koalicji rzadzacej,o liderze "Tanca z gwiazdami">Te sprawy sa daleko,odlegle malo interesujace,za nawiasem wyobrazni.Gdy jest -55 stopni mysli sie o najkrotszej drodze do domu,by szybko ogrzac sie przy piecyku.Po kilku godzinach na silnym mrozie wielkim darem jest dotknac grzejnika,usiasc przy piecyku,zjesc ciepla zupe.Takie durne,przyziemne a wlasnie tak sie dzieje.Na mrozie mysli sa proste jak autostrada I 90 w Poludniowej Dakocie.

Lenin wiecznie zywy


Pomniki Lenina zdobia nadal cala Rosje od Smolenska po Czukotke.To wciaz silny symbol ich historii i przeszlosci.Pytalem sie czy Rosjan nie razi widok tworcy totalitaryzmu i systemu komunistycznych represji.Przywykli do jego wizerunku.Kazdemu towarzyszy od poczatku zycia.Lenina wciaz jest pelno choc w panstwie Putina z duza predkoscia galopuje dziki kapitalizm.

niedziela, 22 marca 2009

Ministerstwo Glupich Krokow


Monty Pytonowskie Ministerstwo Glupich Krokow na silny oddzial w Moskwie.Zolnierze niczym akrobaci staraja sie kopnac w glowe.Na razie nic z tego nie wychodzi.Ich kozaki ,lakierki sa zbyt ciezkie.Ale wrazenie na turystach pod Kremlem i tak robia.

Lenin wiecznie zywy


Rosyjska legenda biorac przyklad z Elvisa-amerykanskiej legendy postanowil wzmartwychwstac.Nie dosc ,ze powstal z grobu to jeszcze sie sklonowal.Gdy jest ladna pogoda to w okolicach Placu Manezowego spaceruje 3 Leninow.Za jedyne 20 zl.mozna sobie zrobic zdjecie z politykiem

piątek, 20 marca 2009

Na moscie

Obama z Leninem i Stalinem


W Moskwie Obama juz dekoruje miejscowe matrioszki

Jakuci


Choc podobni do Eskimosow to faktycznie blizej im do Mongolow.Prawdopodobnie w Jakucji pojawili sie po rozpadzie imperium Czyngishana.Od wiekow trudnili sie hodowla krow i koni.Uwielbiaja niestety konine.Generalnie uwielbiaja dania tluste i miesne.Ludzmi ktorzy od tysiecy lat zamieszkuja teren Jakucji sa Ewenkowie,Jukagirzy,Dolganie.To oni naleza do jednej rodziny narodow z Eskimosami.Od zawsze specjalizowali sie w hodowli reniferow,z ktorymi wedruja po ogromnych polaciach.Uwielbiaja polowac,nie gardza rybolowstwem.Mam marzenie kiedys do nich trafic i pozyc z nimi

Mloda lajka


Lajka czyli mysliwski pies.Z tym polrocznym psiakiem bawilem sie przez 2 dni mieszkajac w wagoniku stroza .Uwielbial gryzc moje walonki i rekawice

czwartek, 19 marca 2009

Wilcze slady


2 dni mieszlkalem w stroza budowlanego w wagoniku.Podwiozl mnie do niego pijany kierowca kamaza cysterny.Mieszkalem u Wlada pol Ewenka pol Ukrainca.Jest zamilowanym ochotnikiem.Gdy zorientowal sie,ze ma do czynienia z milosnikiem przyrody szalenie sie zapalich.Postanowil mi pokazac slady 4 wilkow.Po drodze mijalismy slady zajecy,soboli,gronostajow.Rarytasem byly swiezutkie slady rysia.Uczyl mnie jak rozpoznawac slady,wyczytywac ile wilkow bylo w stadzie,czy gronostaj niosl mysz w pysku,czy zajac sie spieszyl etc.Wiedza w Europie zbyteczna ale interesujaca.

-58 stopni mrozu


O mrozach w JAkucji to juz napisze w Polsce.Musze jescze przemyslec te doswiadczenia na poteznych mrozach

Moj filozof Gucul Kola


O Koli po raz pierwszy uslyszalem od Jakutow.ZAbrali mnie na autostopa.Wiezli poteznym,powolnym uralem 20 ton wegla.Rozmowa dotyczyla chyba zycia w tajdze i opowiedzieli mi o czlowieku,ktory od 16 lat,czyli od momentu kiedy wyszedl z wiezienia-lagru zamieszkuje w tajdze.Jakuci czuli wyrazna obawe wobec Koli.Powiedzieli,ze z jego wygladem lepiej go w nocy nie spotkac w lesie.Kole zna wielu JAkutow z ojmiakonskiego rejonu.Niektorzy uwazaja go za demona,ludojada.Od razu wiedzialem,ze musze go poznac.O 2 w nocy zatrzymalismy sie przy malym domku.Jakuci nie chcieli wyjsc z kabiny.W swietle lamp samochodu zobaczylem ze za oknem ktos sie kreci.Czulem sie z lekka nieswojo,malo tego dostalem gesiej skorki i to nie z powodu -40 stopniowego mrozu.Zapukalem w drewniane drzwi.Uslyszalem skrzypiaca podloge,Kola otworzyl drzwi.Bylo widac przede wszystkim jego brode.Zapytalem sie o mozliwosc zostania u niego na noc.ZAprosil do srodka.Usiedlismy przy cieplym piecyku,zapalil lampe naftowa.Demon okazal sie bardzo oczytanym,rozmownym czlowiekiem.Pomimo 68 lat trzezwosc jego umyslu byla na medal.Pobieglem wziac z samochodu swoje rzeczy.Mieszkalem u niego 5 dni bo czulem sie tam znakomicie.RAno chodzilismy rabac lod na pobliskiej rzece.Topilismy go w wielkim garnku na piecyku.RAbalismy drewno na opal,gotowalem mu jarzynowe zupy z jego ochydnym makaronem,uczyl mnie jak zyc w tajdze,jak zastawiac sidla na polarne zajace.Karmilismy sianem jego 2 krowy i konie (te z tajgi przychodzily raz na kilka dni).Przede wszystkim napawalem sie okoliczna przyroda.Kazdego ranka wypatrywalem przez lornetke na pobliskiej gorze sladow gorskich baranow.U Gucula mieszka tymczasowo jego 21 letnia konkubina Jakutka Ola.Do niej przyjechal brat.Jest zdegenerowanym alkoholikiem.Pil w ukryciu wodke,ktora podkradal Koli.Z obrzydzeniem patrzylem jak przez pare godzin chlopak odbijal sie od sciany do sciany cos tam belkoczac.Ole pic nauczyli rodzice.Zaczela pic od 14 roku zycia.Ostatnio mniej.Bycie mimowolnym swiadkiem klotni i sporow pomiedzy Kola a Ola tez bylo ciekawa lekcja.Z tych obserwacji duzo wzialem sobie do serca.Mozna uczyc sie na bledach innych ludzi.Jestem wdzieczny Koli za goscine i pokazanie kawalka twardego zycia.

Sergiej Serbinow-dziekuje


Przez ostatnie ponad 2 miesiace pokonalem w Rosji prawie 16 tys.km pociagiem i 4,5tys.km autami.Z tego wszystkiego najbardziej w pamieci zapadl mi 3 dniowy rajd z Siergiejem.Przejechalismy razem prawie 600 km.po gorach i tajdze.Temperatura spadala do -40 kilku stopni.On sam jest kierowca poteznego kamaza na podwyzszonym zawieszeniu.Tylko takie aura sa w stanie przejechac po JAkuckich zimnikach (zimne drogi,czyli droga po zamarznietych rzekach i blotach).3 dni niesamowitych widokow,dziesiatki rozmow o myslistwie,rosyjskiej polnocy,o poteznych mrozach i po prostu o zyciu.Bylem przygotowany na potezna cene za tego autostopa.Siergiej zawiozl mnie do Ust-nery (gdzie spalem na w strozowce jego kolegi) nie chcial pieniedzy.Cos koniecznie chcialem mu dac.Juz w czasie jazdy przez syberyjskie bezdroza spodobal mu sie moj termos.I to wlasnie on zostal w jego aucie.Jestem mu niezmiernie wdzieczny za te 3 niesamowite dni w trasie.Wieczorem 1 dnia zalamal sie lod na malej rzeczce na ktora wjechalismy.Przednie kola poszly pod wode.Serce skoczylo mi do gardla.Bylo ciemno i siarczysty mroz.Siergiej wlaczyl jupiter.Snopem swiatla przeczesal okolice.Dodal gazu i wyjechalismy z klopotliwego miejsca.Chwile pozniej zatrzymalismy sie na noc w izbuszce mysliwego.Wlasnie tam poznalem mlodego mysliwego,z ktorym popilismy samogonu i zjedlismy kawior.Rano nastepnego dnia jedno z kol nie chcialo sie krecic.Zamarzlo.Zatrzymalismy sie i kierowca pila scial male,przydrozne drzewko.Rozpalil w wiaderku odnisko i zaczal grzac tryby i lozysko.Co chwile zapalala sie opona,wiec gasilismy to sniegiem.Po 30 min.kolo zaczelo sie krecic i pojechalismy dalej.Jesli moje umiejetnosci pozwola to chce w Polsce napisac art.o podrozy kamazem po zimniku-bo warto te przygody przelac na papier.

Klozetbabcia na swoich wlosciach

Ironia losu czyli slicznotki z sobolami


Podziwialem dzis na moskiewskich ulicach nie tylko Rosjanki ale ich piekne futra.Nie raz sie gleboko w duszy zasmialem.Wiele dni spedzilem z ludzmi ktorzy zajmuja sie dobywaniem takich futerek a scislej mowiac stawiaja sidla na sobole.Miesiac temu spalem w izbuszce mysliwskiej u Andrieja.Przy lampie naftowej na lepiacym sie od brudu stoliku jedlismy suszone ryby i kawior zapijajac wodka.Pokazywal mi kilkanascie swiezo upolowanych soboli.Ich futtro jest moskiewskim rarytasem,bardzo drogocennym zbytkiem.Dzis ogladam moskiewskie sliczntki,ktore nosza kurteczki z tego futerka.Od razu przypomnial mi sie podpity Andriej i jego mysliwskie historie.Podpatrywalem jak zaklada sie zatrzaski na sobole (czasem odgryzaja sobie lape by sie uwolnic),teraz widze koncowy efekt pracy znajomych mysliwych.

Znow w Moskwie


Po 7 dniach jazdy z Jakucka (prawie 6 dni w pociagu transsyberyjskim).Znow dotarlem do Moskwy.Juz w czasie podrozy,z dnia na dzien gdy zblizalem sie na zachod czar surowej Syberii gdzies po drodze mijal.Po niesamowitych tygodniach tulaczki po zmrozonych syberyjskich bezdrozach trafilem do jednego z najwiekszych miast swiata.I wprost nie moge uwiezyc,ze jeszcze 2 tyg.temu bylem daleko od cywilizacji.W Zyriance,Tomtorze,Ojmiakonie ludzie wiedzieli,ze przyjechal do nich turysta z daleka.Zagadywali,zapraszali,goscili.NA codzien spotykalem sie z zyczliwoscia niespotykana w Europie.Czesto nie moglem spokojnie zrobic zakupow bo wciaz mnie ktos zagadywal,chcial poznac.W Moskwie w goraczce zwiedzania i zalatwiania swoich spraw wtopilem sie w potezna rzeke ludzi ktora wiedzie przez stacje metra i glowne ulice.Ludzie sie tu spiesza.Ich twarze...wygladaja jakby byli obrazeni na swiat.Posepni,powazni,kamienne twarze.Brakuje mi tych rozesmianych Jakutow,tych podpitych sympatycznych mysliwych.Ten czar nie minie bo zostal gdzies w moim sercu.

środa, 11 marca 2009

Sybirak


Podobaja mi sie czapki miejscowych.Sa z wilka,rysia,rosomaka najpopularniejsze z lisa,sobola i norki.Niektorzy nosza czapki z andatry -szczura wodnego.Rzadko juz widzi sie czapy z psiego futra,raz,ze ciezkie,dwa juz niemodne a trzy ,ze psy na ulicach szczekaja na posiadacza takiego nakrycia glowy.Czuja,ze tez moga trafic na czyjas glowe.

Syberia zmienia czlowieka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Znakomity szwedzki podroznik Michael Stransberg (pewnie zle napisalem jego nazwisko) mial racje.# miesiace temu powiedzial mi,ze Syberia,Kolyma zmienia czlowieka.Jego zmienila.Jestem u kresu ponad 2 miesiecznej wyprawy i juz czuje,ze cos wewnatrz mnie zaskoczylo.Nielatwo bedzie wrocic do wroclawskiej rzeczywistosci po tych doswiadczeniach,po tych spotkaniach z ludzmi,po tych widokach,ktore stanely przede mna.TAkich ludzi w Europnie spotkac trudno a tu to standard.Obawiam sie swojego powrotu do Wroclawia,gdzie znow trzeba bedzie znalezc prace,znow sie odnalezc w potoku ludzi,znow wejsc w tkanke miasta.Ciekaw jestem jak moje syberyjskie doswiadczenia wplyna na moje zycie.

Marcin wciaz w trasie


Mysle,ze moj kolega i mocodawca ekstremalny podroznik Marcin Gienieczko (zewpolnocy.com) jest kolo polmetka na trasie Zyrianka-Czerski.O tym jak trudnego podjal sie zadania uswiadomilem sobie gdy na rzece Kolymie pociagnalem jego sanie kilkaset metrow.Snieg byl jak cukier,jak papier scierny.Sanie mozolnie sunely sie po szlaku wyjezdzonym przez buranu-miejscowe skutery sniezne.Nie moglem zlapac oddechu i do tego mroz ponad 40stopniowy.Trudno ubrac w slowa taki wysilek i te warunki pogodowe.Jestem teraz w Jakucku gdzie codzoennie jest okolo -20 stopni i nie moge sobie przypomniec jak to bylo na -40 czy -50 stopniowym mrozie.Malo jest takich ludzi jak M. G .ktorzy rzucaja wyzwanie tak ciezkim warunkom.Ja sam uwazam sie za nienormalnego turyste ale widze ,ze sa wieksze swiry (w pozytywnym tego slowa znaczeniu).Z 2 strony ciesze sie,ze malo trafia tu turystow,dzieki temu ja czuje sie tu swietnie i przyroda jest wciaz dzika jak dno piekiel.

Gdzies na Kolymie-rybak


Rybak niniejszy pokazal mi jak lowic miejscowe ryby.Najlepsza z nich to czir.Kilkanascie razy jadlem stroganine z tej pysznej rybki.Obserwuje u siebie niezwykly dar zawierania znajomosci z Sybirakami.Swoja droga sa oni glodni kontaktow z przybyszami z daleka.Wielokrotnie sie o tym przekonuje.

sobota, 7 marca 2009

Rybny bazar

Upodobalem sobie miejscowy rybny bazar.Juz 2 dzien z rzedu tam goscilem.Niesamowite jest to,ze ryby sprzedaja wprost z ulicy.Setki zamarznietych na kosc ryb lezy na stolikach.Niektore jak nelma maja po 25 kg.Wielu fotografowanym ludziom na bazarze obiecalem wyslac fotografie i mam nadzieje,ze dotrzymam slowa bo poznalem wielu zyczliwych sprzedawcow.Wszyscy ubrani sa w 100 warstw ubran,na nogach potezne walonki zbrojone w futro reniferow.Na glowach czapki,kaptury,chustki czyli wszystko co w szafie.Nie ma sie czemu dziwic.HAndluja codziennie na wielkim mrozie 8-9h ,grzeja sie tylko herbata.Sensacje na bazarze wywolaly moje chemiczne podgrzewacze do rekawiczek.Wielu chcialo potrzymac ciepla biala torebeczke.
NAdal nie udaje mi sie wysylac zdjec,ktore sa piorytetem.Gdy wroce do Polski na slodkie bezrobocie to zajme sie wysylaniem fot na bloga.

piątek, 6 marca 2009

Juz w Jakucku

Od 3 dni przebywam w JAkucku.Przepiekne panie nosza tu przepiekne futra.Mrozone ryby sprzedaja tu wprost na ulicy.Mam fajny tani hotelik gdzie wieczorami pisze art.o mrozie i mamutach.Calymi dniami chodze po ulicach i poznaje mase zyczliwych ludzi.Czas jednak wracac do domu.Jutro jade jeszcze odwiedzic znajomych poznanych tu 9 lat temu.Jestem na poczcie,bo tu jest internet.Jednak tradycyjnie nie moge wyslac zdjec.Nadrobie to juz w Polsce.W Jakucku cieplo.Wczoraj bylo -27 a dzis -22 WIOSNA IDZIE

środa, 4 marca 2009

Gralem na drumli w 3 szkolach

Na biegunie zimna


Ostatni miesiac spedzilem w temp.ponizej -40 stopni.Owszem bylo zimno,czasem cholernie.Ale gdy dotarlem do Ojmiakonu-najzimniejszego miejsca na swiecie,gdzie zyja ludzie,przyslowiowego bieguna zimna zrozumialem,jak naprawde potrafi byc mroznie.Bylem niezmiernie ciekaw jak moje cialo obrobi sie przed zimnem trudnym do wyobrazenia.Wstalem rano o 7.30.Mialem potrzebe isc do toalety.Tak sie sklada,ze na wioskach w Jakucji toalety to male drewniane wychodki na zewnatrz.Wiec wychodze przed dom.Do okola widze charakterystyczna dla silnych mrozow mgle-tuman.Oddycham.Z ust idzie gesta para na 2 metry.Oddech swiszczy.Juz wiem,ze ostro zmrozilo.Ide popatrzec na terometr a tam -60 stopni.Cos fantastycznego.Pobieglem w walonkach do wychodka,na glowie 2 czapki.Nie potrafie tego opisac jak obawialem sie odslonic swoj tylek na tym mrozie.Udalo sie jednak zalatwic potrzeby fizjologiczne i nic na mrozie mi nie odpadlo.Godzine pozniej bylo juz -57 stopni.OCIEPLILO SIE :)))))))))))))))

Szalony kierowca


Aleksandr okazal sie szalonym kierowca.Spedzilem w jego kamazie 3 dni,spalem w kabinie 3 noce gdy na zewnatrz bylo ponizej -40 stopni.Jednego poranka zamarzly mu szyby od srodka.Przetarl w losdzie mala dziurke by cos widziec na drodze i pojechalismy dalej.Tak czty siak podziwiam kolesia.Jezdzi po jednej z najtrudniejszych drog na swiecie na trasie Jakuck-Czukotka.

wtorek, 3 marca 2009

Marcin Gienieczko w drodze


Miesiac temu pozegnalem Marcina na rzece Kolymie.I od tego czasu zarowno on jak i ja juz samotnie przemierzamy rubieze Jakucji.Moim glownym celem bylo dotrzec do bieguna zimna-Ojmiakonu.Udalo sie.Spedzilem tam 4 wspaniale dni.6 dni temu gdy rano szedlem do toalety bylo -60 stopni.Balem sie by nie odmrozic tylka.Okazalo sie,ze przyroda znakomicie zabezpieczyla ludzkie tylki przed mrozem.Przez ostatnie 4 tyg.poznalem mase wspanialych ludzi u ktorych mieszkalem w domach.Podchodzili do mnie wprost na ulicy i po krotkiej rozmowie zapraszali do siebie a ja nie odmawialem bo tez nie mialem gdzie spac.W tym momencie goszcze u kolejnej rodziny tym razem w Jakucku.Podkarmili mnie,pokazali zdjecia a za chwile podwioza mnie do muzeum mamutow.Jestem bardzo wdzieczny tym ludziom.Zapraszam na strone www.zewpolnocy.com

Dzieci jak kosmici


Z daleka dzieci wygladaja jak kosmici.Te ich wielkie futrzane czapki.O ekologii zapomnij.Na tych mrozach ludzie cenia naturalne futra.Nie dziwie sie im.Ostatni miesiac zylem w temp ponizej -40 stopni,a w Ojmiakonie doswiadczylem temp -60 STOPNI

Jakuckie koniki


Koniki te potrafia caly rok przetrwac w tajdze bez pomocy czlowieka.Zima spia na stojaco.Sa niezwykle owlosione i nie straszna im temp.-65 stopni.Lepiej do nich blisko nie podchodzic,sa poldzikie i potrafia mocno kopnac.Niemniej czyscilem im siersc z lodu gdy mieszkalem 5 dni u trapera w tajdze.

Kosci mamuta


Mialem przyjemnosc poznac dobrego mysliwego Ganie.W garazu pokazywal swoje zbiory kosci zwierzat epoki lodowcowej.Niejedno muzeum moze pozazdroscic takich zbiorow.