piątek, 23 września 2011

Ważna robota

Tymczasem jestem nieobecny tzn w trasie.Robota nieprzecietna ale superwazna i dla mnie bardzo żadna. Bez detali, polecam swoje prace-zdjęcia (działam z dobrym kolega) : www.autobustuska.pl

czwartek, 15 września 2011

Na około/Around the square


Obiektyw 8 mm czyni cuda. Gdy spacerowałem i patrzyłem na świat przez niego czułem się jak zahipnotyzowany, pogrążony w transie.

Krx wrócił/Krx came back


Dziewczęta zwłaszcza wolne pilnujcie się, przystojniak z Różanki jest już w Polsce.
Jego uśmiech zniewala, gadka powala, ruchy kocie, myśli złote.
Przy okazji pobawiłem się szkłem 8 mm-przednia zabawa.

Prawdziwy potwór/ Real monster


Walka ostatniej soboty, hmmmm co tu komentować...spektakl smutny jak ch...Morda Górala bohaterskiego boksera wyglądała opłakanie tak samo jak jego nieudolna próba walki. Od pierwszej rundy wszystko było jasne, wynik był tylko kwestia czasu.
Na ważeniu widziałem z bliska wzrok Klitchki, wiadomo było,ze nie odpuści i kawał z niego wojownika.Ale przy okazji to fotogeniczny i mądry typ.

środa, 14 września 2011

Konserwacja mięsa/Conserwation of meat


Problemem nomadów zwłaszcza latem jest konserwacja mięsa. Odbywa się dwojako. To dwa prastare sposoby znane już pewnie tysiące lat temu.
Suszenie na słońcu (na zdjęciu).
Wędzenie mięsa.

Cięcie mięsa/Cut meet


Tusza barana zawisła na kołku. Szybko zdjęto skórę po czym poćwiartowano mięso. Wszystko zajęło 20 minut. Na końcu w jednej misie leżało mięso a w drugiej flaki. Kiszki, jelita po oczyszczeniu i ugotowaniu uchodzą za delikates.
Zdjętą skórę gospodarz sprzedał objazdowemu handlarzowi już następnego dnia.

Zarżnięcie barana/Sheep sacryfice


Początkowo rozpierała mnie duma, duma pewnie wynikająca z próżności. Mój gospodarz, z rodziną którego mieszkałem postanowił zarżnąć barana. Ubzdurałem sobie,że to na cześć mojego przybycia. Nic bardziej mylnego. Kirgiska rodzina od dawna nie miała mięsa w ustach. Zatęsknili za tłustym smakiem, wybrali ze stada najtłustszego barana. Związali mu nogi by się nie wiercił. Syn gospodarza śmiało wbił nóż w szyję i kilkoma ruchami przeciął tętnicę i tchawicę. Minęło kilka sekund i już odcięty łeb barana leżał obok. Scena oczywiście krwawa ale tu w Azji Centralnej powszechna. Nikt ich nie wyręczy w uboju zwierząt. Jako muzułmanie Kirgizi mogą spożywać mięso pochodzące z zarżniętego zwierzęcia, wtedy mięso jest "czyste" i nadaje się do spożycia.
Z wielką uwagą ścięciu barana przyglądał się 2 letni syn. Uczy się surowych ale niezbędnych zachowań od młodego.
Nim przeszli do ćwiartowania ofiary odczekali aż krew wypłynie (dla muzułmanina nie do spożycia). Wychłeptały ja z misek psy.

poniedziałek, 12 września 2011

Dieta nomada


Jedzenie koczownika kirgiskiego jest nudne by nie powiedzieć bardzo nudne. Podstawą jest mąka, mleko i mięso. Zacznę od tego co nomadzi lobią najbardziej. Nie trudno się domyśleć,że chodzi tu o mięso. Im tłuściej tym lepiej, taki kawałek białej słoniny to prawdziwy delkikates w tych stronach. Na zdjęciu; sympatyczna rodzinka poczęstowała mnie ugotowaną głową barana. Małymi nożykami zeskrobują z czaszki kawałki skóry i mięsa, wyjadaja oczy i mózg. Uffffffffff moja psychika nie dopuściła tego do mojego żołądka. Szkoda,że nie da się poprzez internet przekazać choć odrobiny zapachu. Zapach wnętrza jurty zwłaszcza podczas obiadu jest jedyny w swoim rodzaju i daleki od przyjemności.

piątek, 9 września 2011

Uśmiech brata bezcenny


Ważenie zawodników jak ważenie nic specjalnego. Nawet to quasi-wrogie i zadziorne spoglądanie sobie do oczu bokserów wygląda jarmarcznie. To co było cudne to iriniczny uśmiech młodszego z braci Klitchków.

środa, 7 września 2011

Tam gdzie "konie dachnut a ludzi żywut"


Swego czasu na murze w miejscowości Karakol w Tadżykistanie był napis "tut konie dachnut a ludzi żywut" czyli "tu konie zdychają a ludzie żyją". Nie ma sie czemu dziwić Karakol położone jest na wysokości około 4000m.n.p.m. Generalnie wysoko, wietrznie, słonecznie, sucho i niewiele tlenu w powietrzu. Konie na tej wysokości giną w galopie, nie starcza im tlenu i serce wysiada w czasie wysiłku. Jurtę na zdjęciu znalazłem na wysokości ponad 4500m.n.p.m i to zdecydowanie jedna z najwyżej położonych jurt na świecie. Jej gospodarze prowadzą w niej przydrożną stołówkę. Za nieduże pieniądze można kupić zupę mięsna z makaronem, chleb, masło i ajran (serek, twaróg z mleka jaka). Rodzinka trzyma stadko jaków dla mleka. W ciągu dnia młode jaki sa przywiązane koło domostwa tak by ich matki wróciły do nich po całodziennym swobodnym wypasie w górach. Gdyby puścić swobodnie młode jaki z pewnością poszły by w cholerę w góry i zniknęły na kilka miesięcy. W okolicznych górach na włochate bydło czai się mityczna i nieuchwytna śnieżna pantera - irbis.
Na tych wysokościach (czyli powyzej 4 tys.m) nie jest lekko. Szybko łapie sie zadyszkę podczas wysiłku fizycznego, promienie słoneczne szybko spalaja skórę. W ciągu 2 dni można zostać mulatem.

Tyndyk czyli otwór w dachu


Bodaj najważniejszym elementem jurty o znaczeniu symbolicznym , a nawet metafizycznym jest otwór dachowy zwany tyndyk. Przez niego do środka wpada światło i wychodzi na zewnątrz komin. Jego kształt można znaleźć na fladze Kirgizji. W okrągłej ramie są otwory na żerdzie dachu. Ludowy zwyczaj nakazuje by otworów nie było mniej niż 40. 40 bowiem oficerów miał przy boku bohater narodowy Manas. W razie niepogody otwór można zasłonic specjalnym płatem wojłoku.

Jurta czyli wielka "pieczarka" na zielonym kobiercu


Nie ma prawdziwego Kirgiza-nomada bez jurty ale jest jurta bez kirgiskiego koczownika istnieje. To tradycyjne domostwo znane jest również w Mongolii (i to nawet bardziej), Kazachstanie, rzadziej spotykane w Tadżykistanie, Uzbekistanie niektórych stepowych rejonach Chin. Trudno powiedzieć kto i kiedy wymyślił jurtę. Koczowniczy dopiero od niedawna posługują się językiem pisanym więc nie ma opisów jurt z zamierzchłych czasów. Niewątpliwie jej kształt i wielkość ewoluowały przez setki lat. Jurta musiała być zbudowana z budulca dostepnego na miejscu czyli drewna, baraniej wełny, końskiego włosia. Jurta do domostwo mobilne czyli dajace się sprawnie rozłożyć i złożyć, dajace sie przewieźć w częściach. Zaiste to piękny widok być w rozłożystej porośniętej trawą dolinie i widzieć na horyzoncie okrągłe białe kształty. Wystarczy odrobina wyobraźni by zauważyć analogię do widoku pieczarek rosnących na polanach. Takie wielkie grzyby, w których mieszkają ludzie. Do tego obrazu nie pasują jednak wystające z dachów kominy. Tego czego nie da się zapomnieć to zapachów z wnętrza jurty ale o tym później, bo do spory temat.
Matka wraca z małym dzieckiem z toalety, która znajduje się nieopodal , a jest nią koryto wyschniętej rzeki ukryte za skarpą.

Kirgizja


Czas wrócić do tematu Kirgizji i jej górskich mieszkańców. Ostatnie 2 miesiące od powroty zajęty byłem porządkowaniem wspomnień i chłodzeniem rozedrganych emocji związanych z pobytem w Azji. Teraz na spokojnie mogę przystąpić do dzieła opisu i prezentacji kilku smaczków rodem z Azji Centralnej. Bedzie oczywiście o koczownikach zamieszkujących góry Kirgizji czyli temat któremu poświęciłem prawie 3 tyg. Przedstawię dość zawiłe i szorstkie relacje koczownika ze zwierzetami, które hoduje, opis tradycyjnego domostwa, diety, zachowań, obyczajów. Na dobry początek wrzucam niniejsze zdjęcie stada koni bo to ulubione zwierzaki w Kirgizji. Zatem do dzieła...