Nic dodać nic ująć.Są ludzie,który na podobieństwo Boga(oczywiście tego swojego egzotycznego) zmieniają latami swój wygląd.Ot potęga wiary!!!
wtorek, 31 sierpnia 2010
Dlugieeeeeeeeeeeeeeeee
Nic dodać nic ująć.Są ludzie,który na podobieństwo Boga(oczywiście tego swojego egzotycznego) zmieniają latami swój wygląd.Ot potęga wiary!!!
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Jest na świecie szczurzy raj
Jest na świecie szczurzy raj
Jest na świecie szczurzy raj
W świątyni Karni Mata szczury czują się bezpieczne.Nie niepokojone a nawet czczone śpią wszędzie gdzie wygodnie.Co ciekawe nie wychodzą poza teren klasztoru jakby wiedzione instynktem. Czują,że tam na zewnątrz zaczyna się wrogi świat.Świat pełen kotów, żmij, trutek, cuchnących kanałów.Lepiej zostać pod opieką bóstw i pielgrzymów.
sobota, 28 sierpnia 2010
Miseczka mleczka-smacznego
Jest na świecie szczurzy raj
Jest na świecie szczurzy raj
Swiątynia Karni Mata dla jednych odrażająca i straszna dla innych fascynująca.Miejsce kultu Hindusów i dom kilkunastu tysięcy szczurów.Wizyta pozostająca w pamięci na całe życie.To jedno z najosobliwszych miejsc kultu na świecie.Szury jako wcielenie świetych mężów będące pod opieką i ochroną.Są dokarmiane i czczone. Maja sie tam dobrze. Prawdziwy szczurzy raj juz za życia ziemskiego.
piątek, 27 sierpnia 2010
Szczurzy raj
Kudłaty
Młodzi mnisi-Sri Lanka
czwartek, 26 sierpnia 2010
Poddaj się!!! czyli zabawy z bronią
W wielu krajach zabawy z bronią maja praktyczny wymiar.Gdy nadejdzie wcześniejsza dorosłość trzeba bedzie wziąć prawdziwego "gnata" i walczyć w imie któregoś boga,za rodzine,kraj.Ostatecznie na świecie jest wiele konfliktów ,które nie wygasły.Gdzieś się tli jeszcze jądro agresji.Kashmir,Karabach,Ruanda,Sudan...
Babcia z wnuczka
Na dachu czyli darmowa klima
W Bangladeszu,Pakistanie,Indiach bywa przymusowa.Podróż na dachu to wynik przeludnienia ale też świetna okazja poznać miejscowych.No ma też niebagatelne znaczenie gdyż jesteśmy wciąż owiewani świeżym powietrzem a wewnątrz ludzie oblewają się potem sąsiada.Gdy jednak wjedzie się w chmurę pyłu to resztę drogi będziemy wybierać z jamy gębowej i narządu wzroku ziarenka piasku a to już jest dalekie od przyjemności.
Hodowca wielbłądów
Indyjski portret 21
Indyjski portret 20
Indyjski portret 19
Mieszkańcy Rajastanu przedsionka pustyni Thar mają ciemną skórę.To właśnie z tego regionu setki lat temu Cyganie zwani Romami ruszyli w stronę Europy.Rajastan to ich matecznik,motherland.To tam nadal w powszechnym użyciu są wielbłądy.Nie moge nie dodać że Słońce wypala tam mózg, wynik morderczego upału.
środa, 25 sierpnia 2010
Nie patrz w oczy małpom
Rezusy indyjskie opanowały ludzkie siedliska.Stada tych naczelnych bez większych obaw biegają po ulicach,skaczą po dachach i rynnach.Nie daj Boże ktoś zostawi odkryte okno do kuchni. Małpiszony zrobią tam spustoszenie.Potrafią na ulicy postraszyć dzieci by te oddały im jedzenie właśnie konsumowane.W miejscowości Ayodia na N Indii niosłem worek foliowy z pysznymi owocami o nieznanej mi nazwie (brazowe kule o smaku gruszki z orzechem).NAgle poczułem,że coś mi wyrywa kolację.Wielki samiec z czerwonym pyskiem właśnie wspinał się zgrabnie po rynnie trzymajac w łapie torbe.Nie miałem szans by go dogonić.NA dworcu kolejowym w tymże mieście (słynnym z agresywnych i licznych małp)obserwowałem ataki małp na ludzi niosących jedzenie.Ze strachu rzucali czworonogom samosy,banany,ciastka.Patrzenie w oczy małpom odbierane jest za wrogi,zaczepny gest.Wytrzeszczają wtedy oczy,pokazują groźnie kły i czasem wydaja nieprzyjemne pomruki.Mimo to niesamowite to wrażenie przyglądać się ich stadnemu życiu, obserwować jak zwinnie skaczą z budynku na budynek.
Reportaż w Życiu Kalisza dzis-25.08.2010
Dziś ukazał się mój materiał w tygodniku "Życie Kalisza". Dotyczy sadhu-hinduskich mnichów,ascetów, pątników a też nierzadko cyrkowców.Gimnastykowałem się z tekstem 3 wieczory i skromnie liczę,że się spodoba czytelnikowi. Piszę tam m.in historię Baby Nagnata (ze zdjęcia powyżej) który poza 2 działającymi telefonami komórkowymi ma kolekcję 4 ludzkich czaszek. Zaprasza do lektury
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Reportaże w Życiu Kalisza
Zapraszam zwłaszcza moich kaliskich znajomych do lektury sierpniowych i wrześniowych wydań gazety-tygodnika Życie Kalisza. Aktualnie ukazuje się tam mój cykl reportażyków "z pamiętnika podróżnika".W bieżącym numerze opisuję życie na ulicach Kalkuty.W kolejnym środowym numerze będzie materiał o sadhu- mrocznych hinduskich mnichach.
http://www.zyciekalisza.pl/?str=116&id=73486
http://www.zyciekalisza.pl/?str=116&id=73486
niedziela, 22 sierpnia 2010
Swastyka 2
Swastyka 1
To jeden z prastarych symboli wypaczonych przez historię i to w najczarniejszym odcieniu. W Indiach używany od co najmniej 2 tysiącleci jest symbolem szczęścia i pomyślności.W języku sanskryt oznacza "przynoszący szczęście". w 1920 roku nazistowska partia NSDAP "zapożyczyła" swastykę (obrócili pod kątem 45 stopni).Od czasów II wojny światowej widok owego krzyża budzi u wielu uzasadnioną trwogę. Nie może to jednak przesłaniać prawdziwej natury znaku obecnego od starożytności prawie na całym świecie.Na jednym z jeziorek w Indiach pływał kawałek styropianu z ułożonymi w kształcie swastyki świeczkami.
Pakistańska ozdoba zderzaka
Pakistańska męska biżuteria
czwartek, 19 sierpnia 2010
Indyjski portret 18
Ta twarz mnie poraziła gdy pewnego ranka przechadzałem się nad brzegiem Gangesu w świętym mieście Waranasi.Wyrazista,surowa,orginalna.Juz wiedziałem,ze nie bede sobą gdy nie sfotografuje człowieka -sadhu,świętego męża ascetę.Coś tam przebąkiwał o jakiś dolarach ale udałem,że typa nie rozumiem.Dostał trochę rupii.Widocznie był niezadowolony bo coś za mną wrzeszczał.O k...mac mam nadzieję,że nie rzucał jakimiś złymi urokami.Ci ludzie ponoś maja nadludzką moc.
Indyjski portret 17
Indyjski portret 16
środa, 18 sierpnia 2010
Indyjski portret 14
Sesja w plenerze 1
wtorek, 17 sierpnia 2010
Kolor w Indiach
Trudno być obojętnym wobec Indii.Albo się kocha albo nienawidzi,stanów pośrednich się nie obserwuje.Indie można lubić za niepowtarzalny koloryt ulicznego życia.
NA zdjeciu w KAlkucie rajastańskie kobiety przybyłe na święto makarasankanti suszą chusty nie zważając na unoszący się pył.Prały w pobliskiej rzece namydlając ciuchy po czym uderzając w nie drewniana pałka by uwolnić brud.
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Targ wielbłądów w Indiach (Rajastan)
Co roku w listopasdzie w pustynnej prowincji Rajhastan odbywa się wielki targ wielbłądów.W ślad za handlarzami przybywają tu rzesze ciekawskich turystów.Można powiedzieć niestety, bo zaburzona jest delikatna społeczna równowaga.Z sympatycznych Hindusów robia się kreatury chcące zarobić na fotografowaniu badz wyciagaja bezczelnie pieniadze.
Indyjski portret 12
Guru ten jest osoba o niezwykłym poziomie sympatii i pogody ducha.Ma ponad 70 lat.Od 40 lat żyje w skromnym asramie w górach na N Indii.W latach 60 spotkał się z muzykami The Beatles, którzy w tym czasie szukali duchowych uciech i inspiracji w Indiach.
Gdyby oglądał mojego fotobloga podziękowałbym mu za gościnę i spotkanie.
Tomasz Makowski-dusza wojownika
Wspomnienia z Kalkuty-art.dla "Życia Kalisza"
Pół nocy szarpałem się z artykułem dla tygodnika Życie Kalisza.Znów się utwierdziłem,że powinni pisać inni.Mecze sie niesamowicie by coś ciekawego napisac
"Kalkuta-słuszny symbol biedy"
Obserwowałem życie kobiety z dzieckiem. Marna wegetacja to jednak bardziej odpowiednie słowo. Młoda, bezdomna matka wraz z ponad rocznym dzieckiem żyła pod drogowym mostem. Zamieszkały pas ziemi wciśnięty był pomiędzy 2 drogami gdzie intensywny ruch nie ustawał również w nocy. Tysiące aut, riksz, rowerów, motorów, rożnego rodzaju pojazdów każdego dnia mijało w pobliżu ubogą rodzinę trując ich spalinami. Ryk silników i dźwięk klaksonów i dzwonków brutalnie wdzierał się w uszy nie pozwalając skupić myśli. Wizerunek kobiety to typowy kalkucki obraz nędzy i rozpaczy. Krótkie polepione włosy sterczały każdy w inna stronę. Rozbiegane jakby w obłędzie oczy ożywiały smutną twarz. Zamiast makijażu cerę pokrywał pył i zadrapania. Matka była zdana na siebie. Ojciec dziecka to już dawne wspomnienie z ulicznego romansu. Dobytek składający się z kupki szmat, kilku naczyń trzymała w kartonach i workach koło betonowego filaru. Wieczorami przytulając dziecko zasypiała na kawałku folii przykryta starym kocem. Gdy szła zdobyć żywność bądź nazbierać śmieci na opał przywiązywała niczym na smyczy sznurkiem syna do filara. Jakieś 2 metry swobody, na tyle krótki by malec nie dostał się pod koła samochodów. Kalkuta od dziesiątków lat jest miejscem tysięcy takich historii, dramatów niesprawiedliwie dotykających rzeszy ludzi. Od zawsze w poszukiwaniu lepszego życia przybywali tu wieśniacy z biednych stanów Biharu, Orisy. Zamiast godziwego życia trafiali na ulice powiększając obszary slumsów i skupiska nędzarzy. Kalkutę założyli łącząc 3 wioski w 1690 roku Brytyjczycy jako ośrodek handlu. Przez port rzeczny przewijały się setki ton herbaty, juty, bawełny, przypraw. Miasto szybko bogaciło się, powstawały fabryki, rozwijał się handel, zbudowano wiele okazałych gmachów w wiktoriańskim stylu. Lata prosperity zakończyły się na początku XX wieku. Mimo to wciąż przyciągało obietnicami zarobku naiwnych wieśniaków. Dawniej miasto pałaców, parków szerokich alei systematycznie zamieniało się w stolicę ubóstwa, wolne przestrzenie wypełniały tymczasowe osiedla ruder, szałasów. Powstawały osławione slumsy.
Od lat Kalkuta słusznie kojarzy się z nędzą. Latami ciężko pracowała na taką opinie. Poranny spacer ulicami uświadamia rozmiary biedy. Mijamy setki ludzi śpiących na kartonach, foliach na chodnikach, trawnikach. Śpiący wciśnięci są we wnęki budynków. Przed chłodem nocy chronią się przykrywając kocami, ubraniami. Rodziny na czas snu często rozkładają foliowe płachty mocując je do ogrodzeń. Powstaje rodzaj namiotu, który trzeba jednak zwinąć o brzasku by zrobić miejsce pieszym śpieszącym do pracy. Po przebudzeniu dobytek pakują do worków po ryżu. Z zebranych dookoła śmieci, kartonów desek ze starych skrzynek powstają niewielkie paleniska. Ogień pali się bezpośrednio na chodniku. Trzeba uważać gdzie się rano stawia nogi. Poza poparzeniem można złamać nogę w dziurach i wnękach zaniedbanej nawierzchni lub wpaść do kanału z płynącym rynsztokiem. Kobiety w osmalonych czajniczkach gotują wodę na herbatę. W tym czasie bose ale wesołe dzieci beztroskie i nieświadome rozbiegają się po okolicy. Dla nich to szkoła przetrwania. Być przebiegłym, szybkim, silnym zapewnia lepszy start. Cześć z nich zamiast pluskać się w wodach pobliskiej rzeki Hugli klei buty w niewielkich fabrykach bądź dorabia jako pomagierzy w cegielniach. Pracujące dzieci w Indiach to temat o tyle wstydliwy co i powszechny. Nie ma sposobu by policzyć tych najuboższych zaludniających ulice. Są w ciągłym ruchu, przeprowadzają się, przemieszczają, umierają i rodzą się bez ewidencji. Obecne slumsy ciągną się wzdłuż kanałów miejskich. Płynie w nich lepka woda w kolorze smoły. Zanieczyszczenie to plaga i utrapienie. W błotniste dno wbite są pale z platformami osłonionymi szmatami. To toalety. Wodę czerpie się z miejskich hydrantów, czasem jakaś fontanna tryska z uszkodzonej rury kanalizacyjnej. W pobliżu leżącą na asfalcie odzież kobiety namydlają po czym usuwają bród waląc drewnianymi pałkami. Slumsy zawsze pełne są życia. Tu żyje się społecznie. Niedola łączy ludzi. Jest zawsze z kim zagrać w karty, pójść po wodę czy połączyć się w żebrackie tandemy przeczesujące miasto. Żebractwo to zawód jak każdy inny . Tu prym wiodą ludzie naznaczeni rożnymi chorobami deformującymi ciało. Jak Nowy York z wieżowcami Kalkuta kojarzy się z chorymi na trąd. Dawniej mieszkali sporymi grupami. Mieszkali razem bo tak raźniej i bezpieczniej. Hodowali koty, które chroniły przed szczurami. Gryzonie podgryzały bowiem nieczułe na ból kończyny zarażone trądem. Wyciągniętymi dłońmi pozbawionymi palców proszą o jałmużnę. Po posadzce potężnego dworca kolejowego niczym wielkie insekty albo baśniowe stwory pełzną, nienaturalnie poruszają się hindusi z powykręcanymi ciałami. Pracują, budząc litość otwierają portfele oczekującym na pociąg. Istnieje przerażająca teoria jakoby same matki uszkadzały stawy małym dzieciom. Okaleczając je „przygotowują” do zawodu żebraka. W historii miasta wyraźnie zaznaczyła się działalność drobnej albańskiej zakonnicy. Przybyła do Indii by uczyć w szkole. Jednak poruszona widokiem przerażającej nędzy i umierających na ulicach ludzi opuściła mury klasztorów by pomagać ludziom. W 1950 roku założyła zgromadzenie Misjonarek Miłości skupiające zakonnice oddane pomocy biednym i chorym. Powstawały sierocińce i hospicja. Obecnie pracują tam wolontariusze z całego świata.
Większą część życia na ulicy spędzają rikszarze. Zarabiają wożąc pasażerów i towary na swoich 2 kołowych pojazdach. Niby nic nadzwyczajnego a jednak sami ciągną riksze nierzadko truchtając na bosaka. To jedyne miejsce w Indiach oraz prawdopodobnie na świecie gdzie można zobaczyć takie scenki. Żylaści mężczyźni za dnia oczekują klientów parkując przy chodnikach w nocy zawinięci w koce śpią pod rikszami. Oszczędzają na noclegach a zarazem pilnują swojej „taksówki”. Władze miasta chciały się pozbyć blokujących ruch rikszarzy. Ci się zjednoczyli i skutecznie oprotestowali pomysł. Setki chatek i szałasów zbudowano wzdłuż torowiska. Domostwa ze wszystkiego co było dostępne pod ręką. Konstrukcje z drewnianych patyków, rur pokrywa się foliami, blachami, kartonami. W środku na platformie zbitej z desek śpi cała rodzina. Za kuchnię robi palenisko na zewnątrz. Pomieszczenia są na tyle ciasne, że większość czasu spędzają na zewnątrz . Gdy pociąg mija osiedle motorniczy zwalnia i ostrzega mieszkańców klaksonem. Życie na slumsach chwilowo zamiera. Obszar między torami pustoszeje. Grupki mężczyzn grających w karty między szynami wstają i odchodzą na bok. Kobiety robią przymusową przerwę w praniu. Przenoszą miski w bezpieczne miejsce. Dzieci chowają się do szałasów. Pociąg mija ściany prymitywnych domków zaledwie o centymetry. Gdy przejeżdża życie wraca do normy. Przestrzeń między torami znów się wypełnia.
Indyjska bieda jest specyficzna. Hindusi nią dotknięci wierzą, że ma swoje uzasadnienie. Wyznawcy złowrogiego Shivy, Hanumana o małpim pysku, Gneshy grubaska z trąbą słonia, krwawej Kali i tysięcy innych bóstw wierzą, że zły los jest wynikiem grzechów popełnionych w poprzednim życiu. Z pokorą i cierpliwością znoszą doczesne życie. Wiedzą, że to kara jaką muszą ponieść. Liczą, że w kolejnym wcieleniu ich dusza narodzi się w ciele bogacza, księcia czy innej osoby która nie zazna głodu i chłodu. To istota reinkarnacji filaru hinduizmu.
Kalkuta potrafi przerazić, jesteśmy świadkami biedy. Nie trzeba byś uważnych obserwatorem by na każdym kroku byś świadkiem olbrzymich kujących w oczy kontrastów. Obrazy nędzy poruszają nawet najtwardsze serca. A mimo to miasto potrafi oczarować. Energia życia ulicznego jest niespotykana. Ulica to przestrzeń życiowa gdzie ludzie piorą, gotują, bawią się, śpią, rodzą, umierają. Kalkutę przeżywa się intensywnie i nie pozwala o sobie zapomnieć.
niedziela, 15 sierpnia 2010
Jessie 1
Qusira z Pakistanu 2
Wyzywające zachowanie jakie nie przystoi ba jest zabronione dla kobiet w Pakistanie jest orężem męskich kobiet w walce o przyjaciół-sponsorów.W jakiś tam sposób przejęli tradycyjne role kobiet w społeczeństwie.Trzeba tu dodać,że w Pakistanie nie jest prosto poznać przyjaciółkę.Ze wszech miar to męski świat gdzie kobiety zepchnięte są gdzieś na pobocza społeczeństwa.Mocno osadzone w tradycji jest pojęcie mehram;to grupa mężczyzn z którymi kobieta może rozmawiać bez przykrych konsekwencji (brat,ojciec,mąż,brat ojca).Męskie kobiety są natomiast łatwo dostępne,można pogadać,popatrzeć na ich grzeszne tańce ,zostać na noc.
Subskrybuj:
Posty (Atom)