Najkrótsza droda do kalectwa prowadzi przez sport.I ja się pod tym podpisuję 4 kończynami.Wlanie się dowiedziałem że mam złamaną kosć strzalkową.Niby nic wielkiego ale jednak zlamanie.Gdyby nie opór mojej nadopiekuńczej mamy to olalbym sprawe i dalej sie meczył ze spuchnieta obolala nogą.Zatem okazuje się,że ponad połowę maratonu bieglem ze zlamana kocią.To trzeba mieć w glowie ....Przez najblizsze 6 tyg.musze poruszac się w stabilizatorze,jakis plastik prezyczepiony do stawu skokowego.Przed startem w kolejnym maratonie bede sie glebokozastanawial czy warto.
3 komentarze:
Czesc Marcin.
bede troche bronil "sportu". Wszystko ma swoje granice, a ich przekraczanie zalezy juz tylko od nas. Ruch w odpowiednich dawkach bankowo nikomu nie zaszkodzi ;) Maraton, to juz inna bajka.
Mam nadzieje, ze noga sie zrosnie prawidlowo.
alleluja za "nadopiekuńczą" mamę!
No właśnie, trzeba dostosować ilość i rodzaj sportu do naszych możliwości. Jak się go odpowiednio dobierze to na pewno przyniesie same korzyści :)
Prześlij komentarz