środa, 17 sierpnia 2011

Wspomnienia z Iraku


Na prośbę człowieka z MON przygotowałem na ich stronę internetową moje krótkie wspomnienia z wyjazdu na misję z polskimi żołnierzami do Iraku. To już 4 lata temu, było upalnie, bombowo i niecodziennie.

... Nigdy nie zapomnę pierwszego patrolu poza bazą Echo Camp. 2 dni wcześniej transportową Casą przyleciałem do Iraku jako fotoreporter dokumentować pracę polskich żołnierzy na misji. Jeszcze na terenie bazy wsiadłem na tylne siedzenie Humvee (pancerny Hummer), miałem na sobie kamizelkę kuloodporną i kewlarowy hełm, trzymałem w gotowości mój aparat. Delikatnie mówiąc czułem wielki dyskomfort. Miałem wrażenie, że strach wciska mnie głęboko w fotel. Oczywiście znałem zagrożenia z jakimi można było
spotkać się w Iraku zwłaszcza miny pułapki. Od świata zewnętrznego chroniła mnie gruba płyta metalowych drzwi i 10 centymetrowej grubości szyba. Pierwszy partol był dla mnie wielką próba. Z czasem stopniowo poznawałem chłopaków - żołnierzy z którymi jeździłem. Ich obecność dawała mi poczucie lekkiego komfortu. Widziałem, że są czujni i przygotowani na wiele.
Na bazie zostałem zakwaterowany w małym murowanym domku. Wcześniej służył wojakom Saddama.Do dyspozycji miałem metalową pryczę i krzesełko ale nie narzekałem. Zamiast okna były worki z piaskiem. Do towarzystwa miałem małe gekony polujące na ścianach na owady. 2 pierwsze noce były dla mnie udręką. Czy to upał, zmiana klimatu? Coś nie dawało mi spokojnie spać...coś mnie gryzło. W nocy przez sen odruchowo drapałem swędzące miejsca. Rano budziłem się z jakimiś czerwonymi plamkami na rękach i
nogach. Później od zaprzyjaźnionych żołnierzy dowiedziałem się, ze pewnie mam w pokoju pustynne pchły. W Iraku toczyłem swoją prywatną walkę z niewidzialnym wrogiem.
Lubiłem wyjazdy z CIMICiem - żołnierzami odpowiedzialnymi za współpracę z cywilami. Po przedszkolach, szkołach, szpitalach i wioskach jeździłem z grupą zwaną Baba - Jagi. Miałem okazję przyjrzeć się życiu Irakijczyków. Raz pojechaliśmy na teren zrujnowanych koszarów byłej irackiej armii. W częściowo zniszczonych domach mieszkali ludzie, całe rodziny. Konwojowaliśmy ciężarówkę załadowaną nowymi materacami. Na widok konwoju ludzie powoli zaczęli wychodzić. Początkowo ciężarówkę otoczyła mała
grupka ludzi początkowo spokojnych. Szybko zrobiło się tłoczno. Młodzi zaczęli wspinać się na górę i wyrywać sobie wzajemnie materace. Chwilowy chaos ustał po ostrzegawczych strzałach w powietrze...

Brak komentarzy: