czwartek, 18 września 2008

Moje nóżki dacie rade---czyli moj tekst o maratonie do gazety

"Moje nóżki dacie radę"
Było nas 1061. Wielu bieglo po wyniki, po zdrowie, kilkunastu po nagrody ale wszyscy chcieli przekroczyc linię mety. 26 Maraton Wrocławski był okazją na sprawdzenie siebie, swojej kondycji i możliwości.
Zabiegani
O godzinie 9 wystartowaliśmy. Na czele ponad tysięcznego tłumu byli niepełnosprawni na wózkach oraz plejada maratończyków. Dalej wielonarodowa grupa w różnym wieku wyczynowców jak i amatorów. Na początku było ciasno. Biegliśmy w zwartej grupie, często potykałem się o nogi innych. Im bliżej mety tym bardziej grupa się rozciągała. Pierwsze 15 km. było relaksującym biegiem, łapałem odpowiedni rytm i oddech.Wielu wybrało metodę "biegu za zgrabną dziewczyną". Mobilizujący był widok sportowej sylwetki. Rozmawialiśmy ze sobą o pogodzie i trasie, machaliśmy przechodniom. Z czasem rozmowy cichły, zapach rozgrzewających kremów ustąpił woni potu. Każdy mijany park stawał się naturalną toaletą. Oszczędzaliśmy siły. Już po półmetku nie tylko mnie łapało zmęczenie. Mijałem ludzi, których zatrzymały skurcze. Po 2h zdałem sobie sprawę, że bedzie ciężko i zaczyna się prawdziwa walka z ciałem.
Maraton zaczyna się po 30 - tce.
Doświadczeni biegacze wiedzą, że problemy zaczynają się po 30 kilometrach. Właśnie wtedy rozpoczęła sie totalna wojna w moim organizmie.Uruchomiłem rezerwy sił. Na wysokości Instytutu Geologii moje stopy zaczęły być ciężkie jak skały. Nogi jak z drewna, mięśnie pracowały ociężale jak okrętowe liny. Zacząłem dopingować sie mocnym uderzeniem zespołów The Prodigy i Metallicy. Biegnący nieopodal Daniel Waszkiewicz mobilizował się powtarzając jak mantrę zdanie "moje nóżki dacie radę". To był również jego pierwszy maraton.Przygotowywał się do niego pół roku. Ze zmęczenia nie pamiętam ostatnich kilometrów. Biegłem jak w transie wpatrzony w jeden punkt. Chyba osłabłem bo wyprzedziło mnie sporo biegaczy. Na mecie ktoś założył mi medal, ktoś zapytał o samopoczucie. Jak inni stanąłem w kolejce po masaż. Nienawidziłem ostatniej godziny biegu ale już wiedziałem, że znów bede startował w przyszłym roku.Bieganie okazało się zdrowym narkotykiem.
Mój maraton
Moje długodystansowe bieganie zaczęło się od wizyty w nowojorskim Central Parku. Szukałem tam miejsc, gdzie ulubiony rezyser Woody Allen kręcił swoje filmy. Spotkałem dziesiątki biegaczy. Okazało się, że nie było żadnych zawodów. Był normalny dzień. Nikogo tam nie dziwi widok staruszki truchtającej w obcisłych spodenkach z słuchawkami na uszach. Na niektórych alejkach trudno było sie poruszać pomiędzy biegaczami. Nowojorczycy są chorzy na bieganie. Szybko się zaraziłem joggingiem. Zacząłem biegać w przydomowym parku, gdzie każdego wieczora goniły mnie te same psy. Kompletowałem niezbędny sprzęt. Z tygodnia na tydzień wciągało coraz bardziej. Start w maratonie był sposobem na sprawdzenie swoich mozliwosci. Przed startem zjadłem tylko energetyczny żel, zakleiłem sutki plastrami ( sposób na otarcia), posmarowałem oliwka wrażliwe na otarcia miejsca.
Boso dla rodziców
36 letni Paweł Mej budził sensację. Ubrał się jak na plażę. Co najciekawsze biegł boso. Nie oszczędza na butach, tak lubi. W ten sposób chce podziękować zmarłym rodzicom za wychowanie. W ciągu 10 miesięcy ukończył 7 maratonów. Wrocławski pokonał w 5 h i 45 min. mając tylko jedna krwawą rankę na palcu. Piotr Żukowski uznaje sie za nieoficjalnego mistrza świata bezdomnych. Ma za sobą kilkadziesiąt startów. Na zawody jeździ na gapę. Dorywczymi pracami i zbieraniem butelek zarabia na buty i spodenki. Biegając walczy o godność bezdomnych.
Drugim najstarszym zawodnikiem był Michał Stadziczuk. Jego 78 lat nie przeszkadza mu czynnie uprawiac sport. Pomimo wielu startów nie zna recepty na ukończenie maratonu, po prostu nie myśli o mecie. Jak twierdzi bieganie uratowało mu życie. 30 lat temu po ciężkiej chorobie trafił do sanatorium. Tam kolega namówił go na jogging. Szybko odzyskał zdrowie i nie myśli o zakończeniu kariery sportowej. We Wrocławiu na metę przybiegł po 4,5 h co uznał za swoją porażkę.

Maraton w liczbach:
1061 zawodników wystartowało w 26 Wrocław Maraton.
1042 zawodników ukończyło bieg ( z tego 78 kobiet)
Było 30 obcokrajowców
1400 kg. bananów zjedli zawodnicy
40 studentów fizjoterapii masowało obolałe kończyny ( zużyli 25 buteleczek oliwki )
11 tys. złotych to nagroda za zdobycie 1 miejsca
78 lat miał najstarszy maratończyk
zająłem 626 miejsce z czasem 4h 6 min. i 55 sek
dostałem 2 odcisków i 2 otarcia
setki samochodów czekało w korkach na odblokowanie ulic

1 komentarz:

SS-Mann pisze...

niepokoiłam się o kolanko...lewe