środa, 10 września 2008

Pozostalo 4 dni...

Wrocilem z krotkiego biegania-treningu z parku.Maraton juz w niedziele.Im blizej tym staram sie bardziej wyciszyc i skupic.Skompletowałem juz niezbedny strój,nawet skarpetki sa ze specjalnej siateczki ulatwiajacej oddychanie.Martwi mnie pogoda.Jesli bedzie upal to bedzie bardzo ciezko.Juz po kilku kilometrach stróżki potu zalewaja oczy.Martwia mnie potencjalne otarcia,wydaje mi sie,ze moje fachowe spodenki nie sa idealne i noga trze o noge.Po kilku tysiacach takich zetkniec tworzy sie rana.No i kondycja to moje wielkie pytanie.Choc po kilku kilometrach lapie przyslowiowy rytm i wpadam w trans i nie biegne tylko "plyne" to jednak nie znam gornej granicy tego wysilku.Odliczam juz dni.Na stoliku mam juz przygotowany niezbedny zestaw do zabrania;żel energetyczny,masc na stany zapalne miesni,magnez w tabletkach ,krem woskowy do ust i frotke na poty.No i oczywiscie muzyka na mp3 bez ktorej sie nie rusze.To ona pozwala mi czuc sie dobrze i jest swoistym dopalaczem .
42 kilometry nie dzialaly wczesniej zbyt mocno na moja wyobraznie jednak gdy przesledzilem na planie miasta przebieg trasy to zadrżalem.Uswiadomilem sobie ile jest do przebiegniecia.Zatem mobilizuje sie wewnetrznie i do dziela w niedziele

Brak komentarzy: