piątek, 22 lutego 2008

Chlodna noc w Amsterdamie


Po kilku godzinach szukania taniego noclegu w Amsterdamie zwątpiłem.Miałem spisane kilka adresów hosteli.Wszystko było zajęte.Zrobiło się ciemno,ja od kilku godzin tkwiłem w dzielnicy burdeli i coffeeshopów.Na plecach ciężki plecak w ręku aparat i tak uzbrojony postanowiłem przeczekać na ulicy do rana.Robiąc powyższe zdjęcie usłyszałem znajomy język.Kilku chłopaków z Polski debatowało o spędzeniu wieczora na paleniu. Okazało się ,ze w Amsterdamie sa od wielu miesięcy i oględnie mówiąc zajmują sie różnymi rzeczami oraz umieją przeżyć w Amsterdamie za darmo.Co miałem do stracenia,zbratałem się.Po kilku godzinach wałęsania się po Red light district i przybytków z paleniem poszliśmy spać na jedną z łódek przycumowanych na kanale.Oczywiście właściciel nic nie wiedział o tym,ze na jego łódce smacznie śpi 3 przemarzniętych Polaków.Ta noc nie należała do przyjemnych,ciemno,zimno i wilgotno.
Rano poszliśmy ogrzać sie do Burger Kinga.O 10 otwierali bibliotekę z darmowym internetem.Po przesłuchaniu kilku utworów i wysłaniu maili pojechaliśmy na stołówkę dla nieprzystosowanych socjalnie i tam zjedliśmy tosty.Takim to sposobem zamiast odwiedzić sławetne muzea poznałem życie na ulicy Amsterdamu.Zamiast obrazów Van Gogha oglądałem zakamuflowana uliczkę z "tranzystorami" (transwestyci) oferującymi swoje uroki za 50 eurosów.
W burdelandii nie można było fotografować,więc tym bardziej gorliwie zabrałem sie do robienia zdjęć z ukrycia czego wynikiem jest powyższe zdjęcie

Brak komentarzy: