poniedziałek, 25 lutego 2008

wielkie pakowanie

Już 2 dzień pakuję swój dobytek na najbliższe miesiące.Bagaż ograniczam do niezbędnego minimum.Mam świadomość,że to wszystko za kilkanaście godzin spocznie na moich otłuszczonych plecach i będę to dźwigał gdziekolwiek mnie poniesie.I tak poza oczywiście aparatem (+dodatki) zabieram śpiwór,latarkę,płachtę biwakową (cholera wie gdzie zastanie mnie niejedna noc),medykamenty,ciuchy,mp3 (bez ulubionych kawałków cieżko będzie żyć),latawiec (puszczac latawca na pustyni w Arizonie-przyjemność czystej postaci),kieszonkowy słownik,czekolada dla Jędrka,na płycie dvd zabieram moje portfolio (może przyjdzie mi ochota tam popracować),jakieś czytanie,drumle i harmonijkę (muzyką będę leczył odciski na stopach),głowę pełna pomysłów i oczywiście trochą baksów.
Do wyjazdu na szczęście pozostały tylko godziny,bo zaczyna docierać do mnie świadomość,że jestem bezrobotny a bezczynność jest dla mnie gorsza niż wirus Eboli.
Dziś na mieście zamykałem kolejne rozdziały życia pt. Wrocław czyli jakieś bankowe formalności,kolejne pożegnania,kserowanie przewodnika i dziesiątki pomniejszych gównianych spraw.I tak mam świadomość,że czegoś zapomnę,taka już zakręcona moja natura. Więc jak śpiewa swym przeuroczym głosem Sarah Britmman -time to say goodbye .
Na zdjęciu otaczają mnie przedmioty do zabrania.

1 komentarz:

SS-Mann pisze...

SZCZęśCIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!