czwartek, 16 kwietnia 2009

Spotkanie na Kołymie


Wracałem skuterem wraz ze znajomym myśliwym.On prowadził ja siedziałem w metalowej skrzyni-saniach.Było poniżej -40 czyli nie tak złe.Niestety wiało po twarzy.Pomimo 2 czapek,kominiarki i kaptura było masakrycznie zimno.Dookoła tylko dzika przyroda.Żywej duszy nie było.Jechaliśmy po zamarzniętej rzece Kołymie taka Wisła tylko 10* większa. Z przeciwka jechał inny buran. Zatrzymaliśmy się na pogawędkę.Mąż z żoną jechali na nocne połowy ryb.Nad przeręblą mieli rozłożony brezentowy namiot a w nim piecyk na drewno.Jedna z wielu okazji do poznania miejscowych

Brak komentarzy: