czwartek, 16 kwietnia 2009

Unty i tarbaza czyli syberyjskie buciki na wielki mróz


Unty i tarbaza to popularne i właściwie obowiązkowe buty na zimową Syberię.SA do siebie podobne.Różnica polega tylko na umiejscowieniu futra z renifera.W untach futro jest na zewnątrz a skóra w środku.W tarbazach na odwrót.Wymyślili je syberyjscy nomadzi od tysięcy lat przemierzający te bezdroża i Arktykę.Należą do nich Jukagirzy ,Dołganie,Czukcze, Ewenki, Nieńcy, Chantowie,Mantowie.Plemiona spokrewnione z grenlandzkimi Innuitami (Eskimosami). W untach chodzi wiele kobiet w większych miastach.Na potrzeby miejskiego użytkowania mocuje się grubą wojłokową podeszwę a górna część dekoruje się koralikami.Są drogie,kosztują 400-1000 złotych.Mężczyźni zwłaszcza na wioskach wola słynne walonki.To nic innego jak spory kalosz uformowany ze zbitej i sprasowanej sierści baranów i krów.Ja swoje walonki kupiłem za 70 złotych.Są tanie i ciepłe.Byle nie miały gumowej podeszwy.I tu taka dygresja dotycząca innego obuwia.Na -40,-50,-60 stopniowe mrozy nie nadają się (!!!) buty typu trapery,"skorupy",glany nawet gdy są ocieplane.W skórzanych butach noga szybko marznie.Istnieje ryzyko odmrożenia.Guma na silnym mrozie twardnieje,sztywnieje,pęka a przede wszystkim trzyma zimno.Sznurówki często pękają.Z obuwia dostępnego w Europie nadają się wyłącznie buty typu kanadyjskiego:Sorele, Kamik, Baffin.JA 5 tygodni użytkowałem 2 pary walonków i takie właśnie sobie chwalę.Zdały egzamin na 5+

Brak komentarzy: