piątek, 3 lipca 2009

Bieg po "kadu"


Już wzmiankowałem,ze gdy tylko dzieci usłyszą wojskowy patrol szybko się zbiegają w nadziei dostania czegoś. Chłopcy spotkani dzisiaj byli w swoim młodzieńczym fachu mistrzami.NA postoju nie dość,że pchali swoje czarne,brudne rączki do samochodu to jeszcze wrzeszczały swoje nieśmiertelne "kadu,kadu") (podarek).Mam miękkie serce (ale twardą piąchę) i sam zacząłem rozdawać im jedzenie.Teraz mam już swój mini-mikro-mini-mikro-mini-mikro wkład w ratowanie głodnej Afryki.Mam nadzieję,że nie wezwie mnie prokurator wojskowy.Z wojskowej stołówki biorę suchary,które potem rzucam dzieciom przez okno.Liczę,że nie narażam budżetu MON na straty.

Brak komentarzy: