poniedziałek, 8 lutego 2010

Moj skromny art.dla magazynu fotograficznego

Moze z tekstu wieje dramaturgia i czrnowidztwem ale to prawda.Spedzilem w Kalkucie ponad 3 tyg.lazac po roznych zakamarkach o roznych porach dnia (noc odradzam).Prawdopodobnie niedlugo tekst ow +zestaw zdjec pojawi sie w magazynie ":Fotografia i aparaty cyfrowe"
Kalkuta - miasto fascynujace i przerazajace
Jedna z majwiekszych metropolii swiata indyjska Kalkuta to miasto pelne brudu, biedy i szczurow wielkosci kotow. Miejsce o tyle odpychajace co fascynujace. To miasto o niespotykanej nigdzie indziej energii i kolorycie zycia ulicznego. Slusznie wielu kojarzy sie z ubostwem. Wczesnoporanny spacer ulicami uswiadamia rozmiary biedy. Mija sie dziesiatki...setki ludzi spiacych na chodnikach, wnekach budynkow, trawnikach. Spia na kartonach, gazetach przykryci zakurzonymi kocami. Rodziny na noc rozstawiaja rodzaj namiotu z folii ktora mocuja do muru budynku i przyciskaja ceglami do bruku. Dobytek trzymaja w workach po ryzu; szmaty, miski, blaszane naczynia. Matki czasem wiaza male dzieci 1-2 metrowym sznurem do slupa, drzewa. Musi byc na tyle krotki by malec w nocy, gdy rodzice spia nie raczkowal wprost pod kola aut na pobliskiej ulicy. Wzdluz torowisk i miejskiego kanalu z cuchnacym czarnym sciekiem ciagna sie oslawione slamsy. Dziesiatki chatek wielkosci kurnika zbudowanych ze wszystkiego co udalo sie znalezc; bambusowych tyczek, szmat, blach, folii. Slamsy to od dawna znak rozpoznawczy miasta. Tu zawsze pelno jest dzieci. Im wiecej potomstwa tym wieksze prawdopodobienstwo, ze ktoremus sie powiedzie i zaopiekuje sie rodzicami na starosc. Taka logoka wynika z glebokiej biedy. Juz kilkunastolatki posylane sa do pracy. Zaczynaja od zebractwa, myja naczynia w restauracjach, opiekuja sie mlodszym rodzenstwem. Starsze pracuja w fabrykach cegiel, zajmuja sie ulicznym handlem. Poranki w Kalkucie bywaja chlodne wiec juz o swicie plona setki ognisk ze znalezionych dookola smieci. Hindusi ogrzewaja zmarzniete konczyny. Sa wsrod nich glownie riksiarze. Przygotowuja sie do pracy. To wlasnie tu mozna zobaczyc ostatnie na swiecie reczne riksze. Przy tym samym ulicznym hydrancie jeden myje zeby inny pierze rozlozona na bruku bielizne, kierowca myje auto a kobiera w kolorowym sari nabiera wode by ugotowac nad ogniskiem ziemniaki. Ulice szybko sie zapelniaja. Bywa, ze na chodniku brakuje miejsca i czesc idzie ulica. Kucharze w drewnianych budach czy wprost na ustawionych na chodnikach stolikach gotuja herbate, smaza nadziewane warzywami ciastka samosa, kaczori. Ulica to tez miejsce pracy drobnych szewcow, wrozbitow - astrologow, fryzjerow, znachorow - medykow. Juz za 6 zl. uliczny dentrysta wyrwie nam chorego zeba. W tlumie latwo dostrzec tragarzy. Truchtaja miedzy magazynami, skladami,sklepami. Na glowach przenosza niewiarygodne pakunki; zbiornik na szambo, klatke ze stadem kur, 4 metrowe rury kanalizacyjne. W srodku dnia przy glownych arteriach halas staje sie nie do zniesienia. Nikt tak naprawde nie wie ile ludzi mieszka obecnie w Kalkucie 7 czy 12 milionow, policzyc sie nie da. Jedno jest pewne na przykladzie miasta widac problem Indii - przeludnienie. Pomimo wielu rzadowych programow ograniczajacych przyrost naturalny (w tym sterylizacja) kazdy dzien witaja setki nowych Hindusow. Problem narasta. Pewnego dnia moze zabraknac jedzenia dla wszystkich.

Brak komentarzy: