piątek, 11 kwietnia 2008

Turystyka bez kompromisow

Wielu znajomych dziwi sie jak moge w tak malo komfortowych warunkach zyc i podrozowac.Odpowiedz jest prosta.Wiele tych niesamowitych miejsc ktore widzialem na calym swiecie wymaga poswiecen i wyrzeczen.Ale zdecydowanie warto.Nie ukrywam,ze widzialem miejsca i to niemalo(cholera ale kjestem nieskromny) o jakich inni marza przez cale zycie (np.swiatynie Ankhoru,syberyjskie bezdroza,Wielki Kanion,plaze Meksyku,Himalaje) by tam dotrzec czesto niedojadalem,niedosypialem,wiele razy dokuczal mi chlod czy upal,oszukiwano mnie,tracilem sily i wiare,spalem byle gdzie,bylem brudny i smierdzacy.Moim celem nie jest bytowanie w eleganckoch hotelach (turystyczne getta) i korzystanie ze szwedzkich stolow i ogladanie nudnych zabytkow.Istotne jest podrozowanie samo w sobie,zmiana miejsc,poznawanie nowych orginalnych ludzi,jadanie w kameralnych nieturystycznych barach,goszczenie w domach autochtonow ogladanie widokow,ktore zostaja w pamieci na cale zycie.Puki mam jeszcze ambicje i sily moja noga nie powstanie na riwierze tunezyjskiej,na plazach Costa Brava czy Miedzyzdroi.Po prostu szkoda pieniedzy.Po niesamowitym czasie spedzonym w Arizonie i Utah zbieram sily na Nowy Jork z jego setkami galerii,Manchatanem i Harlemem (odwiedze kolebke hip-hopu) .Mam wrazenie,ze z kazdego kraju cos zostaje wewnatrz mnie,fragment kultury i zachowan zapisuje sie w moim umysle.Nie tylko nosze nakrycia glowy kupione w danych miejscach,te miejsca zyja we mnie.

Brak komentarzy: