poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Tysiace barow,dziesiatki kuchni

Nowojorczycy jak nikt inni potrafia korzystac z dobrodziejstw wynikajacych z obecnosci imigrantow.Kuchnie narodowe bo to mam na mysli opanowaly to miasto.Niepodzielnie kroluje wloska na poly z amerykanska (burgery,bufflo wings).RAjem dla smakoszy okazuje sie Chinatown."Skosy" moze nie potrafia wytfornie przyrzadzac dan natomiast maja ich cale dziesiatki.Ja upodobalem sobie owoce morza i to na wiele sposobow.Nie brak na miescie,zwlaszcza przy duzych ulicach malych budek serwujacych hot-doga czy niewielki arabski szaszlyk.Jest kilka restauracji ktore sa slynne z jakis potraw i wieczorami przed lokalem czeka dluga kolejka glodomorow.Na Brooklynie pod slynnym mostem brooklynskim jest ponoc najlepsza pizza w miescie.Robiac nocne zdjecia Manchattanu przypadkiem tam zawedrowalem.Na zewnatrz restauracji stala kolejka ludzi dluga na 40 m.Jedzenie tam musi byc naprawde niesamowite skoro ludzie czekaja tak dlugo na stolik.Pedze zaraz zobaczyc gielde nowojorska,niedaleko niej meksykanie prowadza tani bar wiec na sniadanie zjem veggi taco za 2.5 dolca.Jedno jest pewne ludzie tu lubia i potrafia zjesc dobrze i ciekawie.

Brak komentarzy: