piątek, 4 kwietnia 2008

Viva Las Vegas

Viva Las Vegas jak kilka lat temu spiewal ZZ Top.Ja nie dokladam sie do tego refrenu.Przed samym soba mam problem z okresleniem swojego stosunku do tego miasta.Czy mi sie podoba?I tak i nie.Trudno tu o jednoznaczna odpowiedz.Jedno jest pewne chcac poznac USA trzeba tu zawirac.Wlasnie tu wyraznie widac istote ich kultury...jest 2.30 w nocy chyba nie mam sily myslec o 2 ostatnich dniach.Po ciezkiej ale owocnej wizycie w Meksyku nie moge odbudowac sil.CZyje sie energetycznie wyeksploatowany.Tutejszy zgielk i tlumy nie pomagaja mi wskrzesic sil na dalsza droge.Wyjechalem z Polski prawie 2 miesiace temu i przyszedl czas na maly kryzys.Mialem jutro wynajac auto i jechac do Doliny Smierci,nic z tego nie wyjdzie.Za duzo dzieje sie do okola.Owszem jest to jakis wyjazd wakacyjny ale narzucilem sobie zbyt duze tempo i moj organizm nie nadaza z realizacja planow.Czuje ,ze zaszyje sie gdzies w rezerwacie indian NAvaho i tam sie wzmocnie.Po polsku nie gadalem juz chyba 3 tygodnie.Spedzam duzo czasu sam ze soba,chyba za duzo.Czasem chcialoby sie podzielic wrazeniami a tu do okola obcy.No nic ide spac moze cos milego odwiedzi mnie w snach...

Brak komentarzy: