czwartek, 27 marca 2008

Dziwny wieczor (przepisane z kartki)

Noc zastala mnie w jakiejs wiosce w poludniowej czesci polwyspu kalifornijskiego.To dluga historia jak tu trafilem.Generalnie facet ,ktory zabral mnie na stopa z Guerrero Negro zaprosil mnie do San Ignacio na obiad do rodziny.Uroczystosc sie przeciagnela az zastala mnie noc.Do celu czyli Santa Rosalia mam 72km i marne szanse by sie tam dzis dostac.Siedze pod baldachimem z lisci palmowych,popijam sok z gruszki na progu sklepu i mysle co robic.Kilkadziesiat metrow dalej zaczyna sioe pustynia z kaktusami ale tam sa grzechotniki i moge w ciemnosciach na ktoregos nadepnac.Wczesniej stalem kawalek dalej zatrzymujac auta.Tam przez droge przebieglo jakies zwierze wielkosci psa, psem nie bedace ale pewnie psy jedzace.Opuscilem dla bezpieczenstwa jego rewir.Auta przestaly jezdzic,cykaja swierszcze a mi brakuje muzyki.Na plazy do mp3 nasypalo sie piasku i przestal dzialac.Trzeba sie rozgladnac za noclegiem....

Ostatecznie otworzylem brame na dziedziniec malego kosciola i tam pod jakims zadaszeniem spedzilem noc walczac z komarami.

Brak komentarzy: