środa, 19 marca 2008

Podwojny kop

2 kwestie wlaly dzis we mnie olbrzymia dawke wewnetrznej motywacji i energii. W parku Lincolna odwiedzilem wystawe (az 15 dolcow wstep) najslynniejszej amerykanskiej fotografki Ani Leibowitz.Niesamowicie ciekawie i nastrojowo fotografuje ludzi i tych najslynniejszych oraz takich "z ulicy".Uswiadomilem sobie,ze mam najlepszy zawod na swiecie.No oczywiscie tymczasem z wlasnej glupoty stracilem prace ale moze kiedys powroce do zawodu fotografa.Gdy tylko wyszedlem z wystawy zaczalem zaczepiac na plazy ludzi by zrobic im zdjecia.O dziwo zgodzili sie.Gdy dotarlem na plaze nad Pacyfikiem zobaczylem dziesiatki unoszacych sie latawcow.Bylem w raju.Wieczorem szwedalem sie po ulubionej Chinatown.Za 2 h mam pociag do Los Angeles

Brak komentarzy: