wtorek, 18 marca 2008

Lekki kryzys

O ile sibie znam to chyba przezywam lekki kryzys.Zaczyna do mnie docierac,ze jestem sam na koncu swiata (wzgledem Polski).Przezywam tu niesamowite chwile ,a nie mam z kim ich dzielic.Wiem ,ze musze sie oswoic z samotnoscia bo to dopiero poczatek.Od kilku dni nie rozmawialem po polsku.Dowiedzialem sie tez,ze ktos juz pracuje na moim miejscu,o ktore staralem sie od polowy studiow (troche zbyt latwo sie poddalem).Na ta chwile postanowilem zagluszyc nieprzyjemne mysli i racze sie kalifornijskim winem za 5 dolarow.Czasem to pomaga.Nie przywyklem do podrozowania w samotnosci,ale tym razem to dla mnie najlepsze rozwiazanie.Mam juz bilet do Los Angeles i San Diego (tak wykapie sie w oceanie z sharkami).Myslalem dzis o monodramie mojej kolezanki "o samotnej kobiecie" (M wiesz,ze czekam na dalsza czesc),jak tak dalej bedzie to dopisze do tego swoje wersy.Nie ma co dopijam i ide spac na swoje pietrowe ,skrzypiace wyrko.Jutro dzien postanowilem zaczac od dzielnicy gejow.

Brak komentarzy: