poniedziałek, 10 marca 2008

Nadal w trasie

Wciąż w drodze.W naszych sercach zagościła radosc.Wjechalismy do prawdziwych Stanow,pojawily się prerie,bizony,malownicze gory,pojedynczy Indianie.Uffff nareszcie.Ale od początku.
2 dni temu zatrzymaliśmy się na nocleg w Illinois (na Sapp Brosie niedaleko granicy z Iowa).Nastepnego dnia przejechaliśmy kawalek Illinois,cala Iowe i wjechaliśmy w nocy do Południowej Dakoty (parking niedaleko miasta Siux Fall).Iowa podobnie jak inne wschodnie stany jest umiarkowanie ciekawa,lasy porastające niewielkie wzgorza.Trzeba było przez nia szybko przejechac,czas nas goni we wtorek trzeba być w Seattle.Wczoraj rano ruszyliśmy w droge już w Dakocie.Wlasciwie caly dzien zajęło nam pokonanie tego wielkiego stanu legendarna highway I-90-czemu? o tym za chwile.Gdzies od polowy Dakoty Południowej zaczynaja się krajobrazy żyjące gdzies w świadomości konesera filmow amerykańskich.To wlasnie tu otwieraja się ogromne prerie porośnięte rdzawo-brazowa trawa.To tu zyja ostatnie potężne stada bizonow.Nawiasem mówiąc 500 lat temu zylo 100 mln.tych rogaczy.Bialy osadnik-najezdzca-eksplorator-intruz-przesiedleniec postanowil wybic wielkie stada by odciac autochtonow Indian od podstawowego pokarmu,a tym samym zrobic sobie miejsce dla siebie i swoich krow.Kilka stuleci trwala wielka rzez tych fantastycznych zwierzat.To co pozostalo to marne wspomnienie z przeszłości.Aktualnie 90% poglowia bizonow stanowi własność prywatna.Wracając do Dakoty trzeba wspomniec musze wspomniec ,ze to miejsce gdzie rodzila się legenda Dzikiego Zachodu z jego cowboyami,walkami z Indianami itp.Brakowalo mu tylko Johna Wayna stojacego na srodku autostrady.To wlasnie tu krecono kilka głośnych filmow jak Domek na prerii i Tańczący z Wilkami (z Costnerem).Nie ukrywam,ze widok tych potężnych,otwartych przestrzeni spowodowal ze mocniej moje serce walilo o zebra.Nasza autostrada I-90 prawie prosto z nielicznymi zakretami przecina te ziemie.Bizony zastąpiły stada czarnych krow,miedzy nimi biegaly pieski preriowe. Przy drodze pelno tablic reklamowych i propagandowych dotyczących aborcii,miejscowych atrakcji i słynne (bo duzo) reklamy sklepu z pamiątkami Wall Drug.Raz udalo się zobaczyc niewielkie stado bizonow,niestety nie zatrzymaliśmy się czego żałowaliśmy potem.Gdy zjechaliśmy na mala stacje benzynowa po raz pierwszy w USA spotkałem Indianke.Byla ekspedientka na tejze stacji,niestety była już w rozmiarze XXXL.Jej młodzieńcze cialo zostalo zdeformowane przez tysiące burgerow.Wiec jej uroda daleka była od legendarnej Pocahontas.Pod koniec Dakoty (na zachodzie) zaczely się wzniesienia i gorki. Jeszcze przed zmrokiem wjechaliśmy do kolejnego niesamowitego stanu Wyoming.Ksiazycowy krajobraz,wzniesienia miejscami porośnięte lasem i przykryte czapami śniegu.Droga wila się malowniczo.Do cholery zamiast podziwiac okolice to usnąłem w kabinie mieszkalnej. Obudziem się już w nocy na parkingu w ojojojojoj kolejnym pieknym stanie Montanie.Gdy pisze te slowa stoimy na kameralnym parkingu dla tirow,na horyzoncie widze zaśnieżone szczyty.W sklepiku na stacji pelno pamiątek związanych z konmi,rodeo i cowboyami.Tak ten stan kocha konie,a mi ze wzgledu na przeszłość bardzo się to podoba.Dzis do przebycia mamy potezna odległość ale już czuje ze będzie pieknie.Moj kierowca jeszcze spi.Gdy wstanie zjemy po chinskiej zupce,otworzymy konserwy z tuńczykiem (obaj trzymamy linie,wiec odpuścimy sobie pobliski bar-burgerlandie).I na koniec pewna obserwacja,przed chwila widziałem dugowlosego Indianina w osobliwych kolorowych cowboyskich butach, wsiadal do Dodga.I’m so happy to be here.

Brak komentarzy: