poniedziałek, 3 marca 2008

No to w trase

28.2. Przedostatniego dnia lutego spacerowałem po osobliwej dzielnicy zwanej Jackowem.To swoiste polskie getto,gdzie od lat zamieszkuje polonia.Setki,tysiące Polakow w nadziei na lepsze jutro postanowilo znaleźć tu swój raj na ziemi.Niestety miejsce to dalekie jest od shangri la (hinduska kraina szczęścia i dobrobytu). Przy kilku ulicach ciagnie się szereg niskich domkow ze sklepami,knajpami i punktami usługowymi. Na tablicach i witrynach rodzime napisy:restauracja zaścianek,koncert Rubika, kielbasa krakowska itp. Szybko zniechęciłem się do tego zapomnianego przez Boga miejsca. Autobusem i metrem.Dojechalem do centrum-downtown.Wyszedlem ze stacji metra a tu na glowa wystrzelily w gore wysokościowce.Dwa slowa określiły stan mojego ducha-ja pierdole.Obrazki jakie do tej pory oglądałem w dziesiątkach amerykańskich filmow nagle stanely zywo przed moimi oczami.DZiesiatki wieżowców do okola,samochody,ludzie.Pierwszy cel zobaczyc bodaj 2 najwyzszy budynek na swiecie sears Tower.Jego czarna sylwetka widoczna była z daleka.Potem przyszla kolej na największe muzeum w Chicago-The art institute of Chicago,nastepnie millenium park z tzw.fasolka-wielkim zwierciadlem w kształcie warzywa.Wieczorem wsiadłem do potężnej ciężarówki volvo i ruszyłem w dluga trase po Stanach.

Brak komentarzy: