sobota, 8 marca 2008

Z drogi

ZAczal sie tu dzien kobiet,w Polsce sie wlasnie konczy.4 dni temu zajechalismy do dziwnego stanu Delaware.Do tej pory nie mialem pojecia o jego istnieniu.Tam w kameralnej miejscowosci przechadzalem sie po plazy nad oceanem,puszczalem latawca,bylo zbyt zimno na kompiel.Z tym ostatnim poczekam do Kalifornii.Przez ostatnie dni przejechalismy Virginie (gdzie zaladowalismy naczepe czesciami koparki) nastepnie Kentacky (kraina filetow z kurczaka),Ohio,Indiane (kolejny atak zimy) i Illinois,gdzie wlasnie nocowalem.Dostalismy kurs az do samego Seattle.Cieszy nas to niezmiernie bowiem bedziemy w legendarnych indianskich stanach pokrytych wielkimi preriami z bizonami (ponoc ich truchlo podaja w tamtejszych restauracjach);Montana,Dakota.
Mysle,ze po ponad tygodniu wpadlem juz we wlasciwy rytm funkcjonowania w trasie.Wciaz odkrywam Ameryke,poznaje owa slynna mentalnosc.Musialem zmienic nawyki zywieniowe,niemniej oczywistym jest ,ze miesa nie rusze nawet z przylozonym do glowy coltem.Brak mi normalnego pieczywa.Tu dostepny jest tylko chleb tostowy (o konsystencji gabki do kompieli i smaku starego asfaltu) i bulki do hot-dogow (w smaku trociny dla chomika).Okkrylem natomiast smak cygar,skrecanych (zamiast szkoly) pewnie przez kubanskie dzieci.Cos za cos

Brak komentarzy: